<...Oczami Carolin...>
-Idziemy?-spytał Mike
-Tak chodźmy. Nie wytrzymam tutaj ani chwili dłużej.
-Na prawdę przykro mi. Wiem, że dużo dla ciebie znaczyła..-objął mnie ramieniem
-Tak byłyśmy sobie bardzo bliskie. Najgorsze, że nie było mnie przy niej wtedy kiedy umierała. Nie mogłam się z nią pożegnać.-spłynęło mi kilka łez po policzku
Wiem, że ona by nie chciała aby płakała ale nie umiałam inaczej. Gdybym wiedziała wcześniej, że ona umiera nie zważając na nikogo, nie zważając na Zayna przyleciałabym tylko po to by być z Demi.
Ale przecież dla chłopaków, czy Diany też to nie było na pewno łatwe i nie mogę ich o nic obwiniać.
Tylko, że chciałabym aby ona jeszcze tutaj była. Żałuję, że nie powiedziałam jej wszystkiego. Myślałam, że ona będzie...
-Zresztą czy to teraz ważne?-spytałam siebie w myślach
Na cmentarzu zostali tylko rodzice i siostry Demi oraz chłopcy, Monika, Diana i Wojtek.
Widziałam jak każdy mi się co chwilę przygląda. Było mi trochę niezręcznie ale czego mogłam się spodziewać? Przecież zostawiłam ich bez żadnego słowa wyjaśnienia. Tylko raz z nimi rozmawiałam i do tego to oni zadzwonili poinformować mnie o śmierci.
Wiedziałam jednak, a przynajmniej wydawało mi się, że nie się na mnie źli a w ich oczach widziałam współczucie.
Bałam się trochę tu przyjechać jednak gdy jest ze mną Mike, czuję się raźnej bo wiem, że jest przy mnie ktoś kto mnie wesprze. Byłam mu za to bardzo wdzięczna.
Idąc w stronę zamówionej taksówki usłyszałam, że ktoś woła moje imię.
-Już jedziesz? Może pojedziesz do nas na chwilę pogadamy.-uśmiechnęła się do mnie Diana
-Na długo przyjechałaś?-przypatrzył się mi dziwnie Louis
-O której masz samolot?-popatrzył się na mnie Liam
-Co tam u ciebie słychać?-spytała Monika
-Może nam przedstawisz swojego kolegę.-popatrzył się na Mike Harry
Patrzyłam na każdego i nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Tych pytań było za dużo.
Modliłam się tylko o to aby tego właśnie tego uniknąć jednak musiało mi się to zdarzyć.
Każdy patrzył się na mnie nawet Mike a ja czułam się jak bym zabłądziła i nie wiedziałam w którym kierunku dalej iść.
-Nie mogę zaraz mam samolot. To jest Mike.-odpowiedziałam tylko na te pytania które zdołałam zapamiętać
Chwile tak staliśmy rozmawiając, znaczy Mike rozmawiał z nimi a ja się patrzyłam za Zayna.
Wzrok miał wbity w ziemię i był trochę smutny.
-Proszę cię nie smuć się bo i mi jest smutno.-powiedziałam w myślach do niego a on w tym samym momencie spojrzał na mnie
-Przepraszam odbiorę. Miło było was poznać-powiedział nagle Mike gdy zadzwonił telefon i wsiadł do taksówki
-To mi się zbieramy. Zadzwoń jeszcze kiedyś do nas.-powiedzieli i po kolei mnie przytulili po czym odeszli wszyscy oprócz Zayna
-Dobrze cię znowu widzieć.-podszedł do mnie po chwili Zayn tak, że czułam na sobie jego oddech-Tak bardzo tęskniłem.
Przejechał dłonią po moim policzku a ja tylko się tak jakby w tą dłoń wtuliłam. Jeżeli to wgl można tak nazwać.
-Brakowało mi ciebie.-wypaliłam nagle
Patrzył się prosto w oczy, po czym przybliżył swoją twarz do mojej i delikatnie pocałował.
Czułam jak bym się pierwszy raz całowała. Trzymał ręką mój policzek i całował robiąc co chwilę przerwę.
Tak bardzo mi tego brakowało. Tak bardzo za tym tęskniła. Może on jest inny. Może źle go oceniłam. Ale teraz już jest za późno.
Nie chciałam tego pocałunku, ale marzyłam żeby znowu to zrobić. Czułam się rozdarta. Czułam się tak jak pół miesiąca temu kiedy nie wiedziałam czy być z Zaynem czy może to zakończyć. Sprawić by był szczęśliwy ze mną, czy sprawić by był szczęśliwy beze mnie.
W sumie teraz też tak było.
-To wszystko jest jakieś chore.-pomyślałam
-Zayn nie mogę.-oderwałam się od niego-Musimy porozmawiać.
Zauważyłam, że jego źrenice się zmniejszają. Jak dla mnie to dziwne ale zawsze tak miał gdy się denerwował lub złościł.
-Chodzi o tego chłopaka? Jesteście razem?-spytał
-Kto?
-Mike czy jak kolwiek mu tam.
-Nie. Czemu tak myślisz? Nie mogłam już z kolegą tutaj przyjechać?
-Wyjeżdżasz nie wiadomo gdzie, nie chcesz mnie znać a potem przyjeżdżasz z jakimś facetem mówisz, że tęsknisz i mnie całujesz? Jak ja mam to wszystko rozumieć?-powiedział a ja odsunęłam się o krok od niego
-Zayn to nie tak. To ty mnie pocałowałeś a po drugie.. Nie wiem co... Przepraszam.
-Nie przepraszaj tylko mi wyjaśnij.
-Nie musisz unosić na mnie głosu. Najlepiej by było gdybyśmy się tutaj nie spotkali.
-O tak teraz będziesz udawać, że mnie nienawidzisz tak? W co ty grasz? Jak mam z tobą rozmawiać?
-Będziesz udawać, że mnie nienawidzisz? Czy ty siebie słyszysz? Powiedziałam coś takiego? Myślałam, że normalnie porozmawiamy jak dorośli ludzie ale się chyba przeliczyłam.-powiedziałam i podeszłam do taksówki
-Dorośli ludzie? Gdy byś była dorosła, normalnie byś ze mną porozmawiała a nie uciekała jak mała dziewczynka. Zawsze byłem przy tobie gdy byłaś szczęśliwa i smutna a ty teraz tak mnie traktujesz? Chcę tylko usłyszeć czemu. Aż tak wiele wymagam? Chyba to mi się należy. Ale wiesz co? Masz rację może lepiej jeżeli już więcej nie będziemy stawać sobie na drodze. Cześć.-powiedział i odszedł zostawiając mnie samą
Nie cierpiała gdy tak robił. Wygłaszał jakąś cholerną przemowę sprawiając, że czuję się winna. On wiedział.. Wydaje mi się że wiedział jak mnie podejść. Mnie łato jest "złamać". A on wiedział że jak powie mi prawdę luib o kilka słów za dużo to mnie dotknie, pomyślę i będę wiedziała od razu, że pomepłniłam bląd. A może teraz poprostu powiedział to co czuł?
-Wiem, że go ranię, ale nie wiem co mam zrobić. Nie mam chyba wyjścia.-przytuliłam się do Mike a z oczu poleciało mi kilka łez
-Zawsze jest rozwiązanie. Ale chyba po prostu powinnaś z nim szczerze porozmawiać. Ma rację, że mu się to należy. Jeżeli nie chcesz z nim być powinien usłyszeć czemu. A ty mu chyba nie powiedziałaś, że go już nie kochasz lub, że go kochasz lub cokolwiek prawda?
-Czy ty zawsze musisz wszystko wiedzieć? Wiem, że źle robię ale wiesz też ile on dla mnie znaczy i, że nie mogłabym znieść tego gdyby cierpiał.
-A teraz nie cierpi? I skąd wiesz, że by cierpiał?-spojrzał na mnie
-Bo... A gdy... Bo wiesz... Jezu Mike.-powiedziałam a on się zaśmiał
-Zrobisz jak uważasz. Za ile będziemy na lotnisku?-zwrócił się do kierowcy
-20 minut.
-To dobrze.-odpowiedział Mike i oparł się o siedzenie a ja popatrzyłam się na zachmurzone niebo w Londynie i rozmyślałam nad tym jak to będzie wszystko wyglądać.
<...Oczami Diany...>
Kilka dni później
Moje oczy skierowane były w białą filiżankę do której nasypałam kawę i jakieś pół godziny temu zalałam wodą.
Była godzina 20. Na dworze jak zwykle padał gruby deszcz, a w oddali można było już zobaczyć świecące lampy nocne.
Dzisiaj byłam z Harrym w szpitalu ponieważ mieli mi już ściągnąć gips. Jedyne chyba co dobrego mnie jak na razie w ten dzień spotkało.
Z salonu dochodziły śmiechy i krzyki Liama i Zayna. Za pewne grali w jakąś grę.
Nialla jak zwykle nie było. W sumie chyba się do tego przyzwyczaiłam. Spał do południa, wychodził na próbę lub jakiś koncert i wracał wieczorem.
Sam.
Nigdzie z nami nie chodził. Nic z nami nie rozmawiał.
Jedynym moim pocieszeniem było to, że wieczorem gdy siedział sam w swoim pokoju mogłam do niego przyjść i porozmawiać. I czego kolwiek się dowiedzieć.Dziękowałam Bogu za to, że mnie nie zbywał. Zmizerniał w oczach. Nic nie jadł. A przynajmniej ja nie wiedziałam żeby coś jadł. Kiedyś chciał odgryźć rękę Zaynowi za to, że zjadł mu kanapkę a teraz...Nic
Ale i tak jest najlepsze to, że przed chwilą byłam znowu świadkiem jak ktoś się kłócił. Jednak tym razem był to Louis i Harry.
Nawet nie chciałam wiedzieć o co się kłócili. Podziękowali sobie ironicznie za taką przyjaźń i zapewne poszli do swoich pokoju.
Byłam w pewnym stopniu zła na siebie o to wszystko co się działo w tym pomieszczeniu.
Obiecałam Demi, że będzie wszystko po staremu a teraz jest tak, że normalnie to tylko Liam i Zayn ze sobą rozmawiają. Nie włączając w to mnie. Bo ja próbuję pomoc każdemu, próbuje aby każdy dalej się kumplował ze sobą tak jak to powinno być, ale czasami sama mam już dość, choć oni i tak nie za bardzo się tym chyba przejmują.
Odstawiłam filiżankę do zmywarki i poszłam do salonu. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić wiec pomyślałam, że może tam znajdę sobie zajęcie.
-Cześć.-powiedział wchodząc do apartamentu Niall
-Cześć. W końcu jesteś. Można wiedzieć gdzie ty tyle chodzisz?-spojrzał na niego Liam
-Nie twoja sprawa.
-Ale się martwię.
-Nie musisz.-odpowiedział mu Niall-Chciałbym wam przedstawić moją... koleżankę.To jest Rebecka.
-Cześć Diana.-podałam rękę dziewczynie która wyłoniła się za blondyna.
-No hej. Rebecka. Milo cię poznać.-uśmiechnęła się
Niall zaprosił ja do salonu gdzie poznała się z Liamem i Zaynem. W sumie była bardzo ładna i mila też się wydawała, ale czegoś mi w niej brakowało.
Siedziałam w fotel i patrzyłam się na nich. Nudziło mi się trochę, ale też nie chciało mi się czego kolwiek powiedzieć. Patrzyłam jak tylko Zayn i Liama rozmawiają z Rebecką.
Nialla w sumie tez ta rozmowa za bardzo chyba nie interesowała. Patrzył się tylko w stół który stał na środku salonu.
-To ja idę do siebie, położę się głowa mnie trochę boli.-powiedział Niall, ale nawet nikt nie zwrócił na to uwagi
-Poczekaj pójdziemy razem też mi się tutaj nie chce siedzieć.-spojrzałam na niego a potem wyszliśmy salonu kierując się do naszych pokoi-A co z Rebecką?
-Szczerze? To mało mnie to interesuje.-odpowiedział obojętnie blondyn-Dobranoc.
-Dobranoc.-uśmiechnęłam się przed tym jak znikną za drzwiami swojego pokoju.
Po chwili stałam przed swoim wielkim łóżkiem na którym leżał Harry i patrzył się w sufit.
Położyłam się na plecach obok mojego chłopaka i szukałam na suficie czegoś, co mogło by przykuć moja uwagę. Powoli zaczęło mnie to irytować.
-Czemu pokłóciłeś się z Louisem? Albo może o co się pokłóciliście?-przewróciłam się na prawy bok i spojrzałam na Harrego
-Tak jakoś wyszło. Chciałem go uszczęśliwić więc umówiłem go na randkę. Fajna, mila taka jaką on lubi. Myślałem, że będzie zadowolony, a on zaczął krzyczeć, że sam sobie potrafi znaleźć kogoś.I, że najpierw trzeba było się zapytać co on myśli o tym i wgl. Zrobił aferę o nic.O coś co było mało ważne. Zrobiłem to dla niego a on mi wyjeżdża z głupimi tekstami.
-No w sumie masz racje, ale nie trzeba było robić to za jego plecami bo jak widać to musiało być dla niego ważne.Może trzeba było się jego o to zapytać.
-Ty jak zwykle go bronisz
- To co miało znaczyć? Wież, że jesteś dla mnie najważniejszy, ale on tez ma trochę racji.-powiedziałam a on nawet na mnie nie spojrzał tylko bez sensu wzruszył ramionami.-Wiesz co? Leż tu sobie i na każdego się obrażaj. Masz racje tak jest lepiej.-powiedziałam sarkastycznie i chciałam wstać, ale on złapał mnie za nadgarstek i płynnym ruchem ręki posadził na swoich kolanach
-Przepraszam. Nie myślałem, że tak to odbierzesz. Po prostu jestem zły na siebie bo pokłóciłem się z Louisem. A dotąd nigdy się to nie zdarzyło i to moja winna.-pocałował mnie w policzek
-Wiem ale nie musisz być wobec mnie taki. Myślałam, że przynajmniej z tobą porozmawiam, ale jak tak mamy rozmawiać to ja dziękuję za taką rozmowę. A teraz wybacz idę może ktoś inny będzie chciał mi potrzymać towarzystwa.-powiedziałam i wstałam z jego kolan.
-No zostań. Przepraszam na prawdę.
-Prześpij się to ci dobrze zrobi. Za chwile wrócę.-ucałowałam go w czoło i wyszłam z sypialni.
Idąc przez korytarz usłyszałam z domu śmiech Rebecki i chyba Louisa.
-Dobrze, że przynajmniej on jest już w dobrym humorze.- pomyślałam i zapukałam do drzwi Nialla z nadzieją, że jeszcze nie śpi
-Proszę.-usłyszałam zza drzwi głos Horana
-Cześć znowu. Mogę?
-Jak chcesz. Coś się stało?
-Nie ale chciałam z tobą pogadać. Chyba tylko z tobą mogę.-spojrzałam na niego a on poklepał miejsce na łóżku obok siebie.
Podeszłam bliżej i zrobiłam to o co mnie poprosił. Cieszyłam się, że mogę mieć takiego przyjaciela jakim jest Niall. Choć miał zły dzień czy każdy go wkurzał, nie wiadomo czemu zawsze ze mną próbował rozmawiać normalnie. Nigdy nie podnosił głosu lecz starał się go ustopniować. Dobrze na niego chyba wpływałam bo zawsze przy mnie próbował się uspokoić. Cieszyłam się w sumie z tego bo wiedziałam, że jestem mu potrzebna, ale też zastanawiałam czemu przy mnie próbuję zachowywać się tak jak stary Niall.
Skrzyżowałam nogi i popatrzyłam się na Niall który siedział oparty o ścianę łóżka i patrzył się w okno.
-Chciałabym ci zadać pytanie. Kiedy ostatni raz byłeś na grobie Demi?
tym pytaniem trochę go chyba zdołowałam. Przez chwilę nic nie mówił. Tak jakby sięgał pamięcią wstecz. Jednak dalej nie popatrzył się na mnie
-Ostatni raz kilka dni po jej śmierci.
-Niall ostatni raz byłeś pół tygodnia temu. Ja wiem, że to jest trudne tak codziennie tam chodzić ale najpierw kiedy cie nie było w domu, wiedzieliśmy, że jesteś właśnie tam a teraz? Zmieniłeś się. Co się dzieje? Ta dziewczyna znaczy dla ciebie dużo?
-Kto? Rebecka? Nie. Nawet nie wiem czy ją lubię. Poznałem ją na imprezie. Zobaczyłem ją kiedy zamawiała chyba setnego kieliszka. Też byłem trochę wstawiony. Rozmawialiśmy i tyle. Zerwała z chłopakiem bo ją zdradził. Pocieszyłem ją bo nie lubię gdy dziewczyny płaczą i to jeszcze przez takich dupków jakim był on. Innego dnia spotkała mnie gdy siedziałem w parku i podeszła a potem wymieniliśmy się numerami. Sama zaczęła do mnie pisać a potem że chciała by was poznać i że dużo o nas słyszała i taki duperele.
-Nas? Nie cb? A skoro ty jej nie znasz lub nie masz takiego zamiaru to zerwij z nią kontakt.
-Ona mi nie przeszkadza. Niech sb robi co chce. Wiem że mogę być wobec niej teraz chamski ale nie mam siły żeby co kolwiek robić.
-Rozumem cie. Tęsknisz za nią bardzo?-spytałam cicho tak że chyba ledwo to usłyszał bo odwrócił głowę w moją stronę
-Nie wyobrażasz sobie jak bardzo. Ale to nie jest najgorsze. Bo najgorsze jest to że próbuję coś zmienić ale nie wiem juz jak. Zapomnieć mam? Nie potrafię nawet gdy się upije. Nowego życia tez nie umiem rozpocząć. Tak naprawdę nie wiem co mam zrobić. jedyny fakt który mnie pociesza to taki że wiem że ona jest tutaj przy mnie. Szkoda tylko że nic nie mówi. Na pewno by wiedziała co mam robić.-powiedział robiąc duży dostęp miedzy zdaniami.
Przytuliłam go a następnie usiadłam obok niego i patrzyliśmy się na koniec łóżka dalej rozmawiając.
-Wszystko idzie nie tak. A to moja winna. Nie wiem jak mogłam dopuścić do tego że teraz połowa zespołu ze sobą nie rozmawia powinnam coś zrobić ale też nie wiem co. Mam dopiero 17 lat a jestem już tym wszystkim tak bardzo zmęczona. Za bardzo szybko pozwoliłam aby to się wydarzyło. Nie wiedziałam że w tak młodym wieku coś takiego mnie spotka. Chciałabym aby ktoś mi pomógł. Chciałabym aby ktoś za mnie wysłuchiwał tych wszystkich krzyków aby ktoś za mnie słuchał Kate o tym co będę musiała zrobić. Chciałabym aby znalazła się jakaś jedna osoba która za mnie będzie próbowała każdego uszczęśliwić.
-To nie jest twoja winna. Jak widać każdy przechodzi złe dni i do tego w tym samym czasie. A co z tobą i Harrym?
-Wszystko dobrze... niby dobrze. Choć jest obok brakuje mi go trochę. Ale wiesz przecież że nie przez cały czas sie układa.
-No właśnie. Potrzebujecie każdy chyba potrzebuje odpoczynku.
-Czemu tak jest? Wiem zadaje pytanie jak mała dziewczynka.-spojrzałam na niego i w końcu mogłam zobaczyć jego uśmiech.
-Pamiętasz jak raz kiedyś pojechaliśmy ty Monika Carolina Demi i chłopcy pod namiot?
-Nie umiałeś złożyć namiotu. Byłeś zaplątany we wszystkie te dziwne sznurki. Zabawnie to wyglądało.-uśmiechnęłam się na samo wspomnienie.
-Albo jak schowałyście się w krzakach i zaczęłyście straszyć Louisa i Harrego?
-Wiem nie był to dobry pomysł. W nocy ledwo co się zmieściliśmy w czwórkę w namiocie. Ale mina Louisa była bez cenna piszczał jak mała dziewczynka jak się jeszcze w nocy do Monika przytulał.-spojrzeliśmy na sb i od razu wybuchnęliśmy śmiechem.
-Albo jak...haha...przywaliłaś ...haha...Harremu patelnią..haha... myślałem że się..haha..że się ze śmiechu posikam...haha
No co jak co ale rację to miał. Musiało to zabawnie wyglądać gdy drobna bezsilna dziewczyna atakuje chłopaka patelnią. Ale nie wiedziałam że to on.
Nie mogłam się powstrzymać od śmiechu. Myślałam że zaraz się popłacze.
-Dobra już uspokójmy się bo mnie już brzuch boli.-wróciłam do poprzedniej pozycji i pociągnęłam Nialla za ucho
-Ała. Znowu się zaczyna? Wolałem gdy byłaś dla mnie milsza.-złapał się za ucho a ja dalej się zaczęłam śmiać.
-Cieszę się że w końcu się uśmiechnęłaś.-położył się koło mnie na łóżku przez co stykaliśmy się głowami.
-Ja też. Ale obiecaj że załatwiasz wszystko co rozpocząłeś teraz i to co nie ważne zostawisz za sobą i będziesz dalej naszym Niallem który wyjada nam całą lodówkę dziennie z uśmiechem na twarzy.
-Obiecuje.-położył rękę z lewej strony klatki piersiowej-Ej ale ja tyle nie jem. Nie psesadzaj.
-Masz w sumie racje... jeszcze dwa raz więcej.
-Ale ja lubię jeść.
-Wiem Niall wiem.
-Cieszę się że Harry jest z tobą. Gdyby nie on nie poznał bym tak niesamowitej osoby jak ty. Jeżeli tylko cię zrani pożałuje tego. Ja ci to obiecuję.
-Ale powiedz to.
-Psesadzaj?
-haha.. uwielbiam gdy tak mówisz...hahah... Jesteś prawdziwym przyjacielem. Jesteś dla mnie jak brat którego bardzo kocham i którego nie mam. Tylko trochę się pogubiłeś ale wkrótce odnajdziesz swoją drogę obiecuję.-przytuliłam go
-Ciebie też kocham siostrzyczko.
Leżeliśmy tak co jakiś czas rozmawiając. Byłam tak zmęczona że nawet się nie zorientowałam kiedy moje powieki powoli się zamykały.
<...Oczami Nialla...>
-Nie wiem jeszcze a tobie?-spytałem jednak nie odzyskałem żadnej odpowiedzi-Ej Diana.
Podniosłem się z łóżka i zobaczyłem że śpi. Odgarnąłem kosmyk włosów który leżał na jej twarzy a następnie nakryłem kołdrą.
Nie chciałem jej budzić więc stwierdziłem że jedną noc może spać tutaj. Natomiast sam położyłem się z drugiej strony łóżka i zrobiłem to co moja "siostrzyczka". Musiałem coś zrobić aby ją uszczęśliwić. Chciałem aby przynajmniej ona była szczęśliwa. Tak na prawdę miałem tylko ją i chłopaków ale teraz nie za bardzo się z nimi dogadywałem, a co do Diany nie mogłem pozwolić by bliska mi osoba cierpiała i to w większym przypadku przeze mnie.
Jednak teraz najbardziej potrzebowałem snu i tak wiedziałem że niczego nie wymyśle. Odwróciłem się na drugi bok i po chwili usnąłem.
______________________________________________________________________
Przepraszam przepraszam że tak późno ale tyle się działo i nie miałam czasu. ale może to co napisałam ucieszy was;))
Ze względu na SZKOŁĘ-_- nie będą tak często rozdziały dodawane ale tę SZKOŁĘ-_- mam daleko i ważniejsze jest ten blog ważniejsze jest opowiadanie o One Direction niż jakaś SZKOłA-_-.
Zapraszam was też na te dwa opowiadanie na pewno przypadną wam do gustu;>
Ale wstawie liniki do tych rozdziałów jutro lub po jutrze bo nie mam w 50% internetu xd i nie mogę wejść na strony a nie pamiętam linków.
Tak wiem to wszystko jest skomplikowane..
Do zobaczenia;**
Miłość nie uchroni Cię od przeznaczenia.
sobota, 7 września 2013
sobota, 17 sierpnia 2013
Na początku chciałam was gorąco powitać więc witajcie. xd
Wiem że powinien znaleźć się tutaj rozdział ale nie było mnie przez kilka dni ponieważ pojechałam pod namiotem, jutro też mnie cały dzień nie będzie, w poniedziałek pewnie nie będę miała czasu więc rozdział pojawi się we wtorek lub środę najwyżej;>
Ale specialnie dla was nowy bohater a raczej bohaterka;)
Czy przez nią zepsuje się coś w One Direction? Czy będzie chciała stać się sławna przez wykorzystanie naiwnego i zagubionego chłopaka aby zbliżyć się do reszty przystojnych chłopców z zespołu? Może naprawdę się zakocha... A może jednak to będzie przelotna znajomość... Wiadomo jednak że trochę namiesza w życiu chłopców i Diany..
To się okaże już wkrótce.;>
A i chciałam wam podziękować za tyle odwiedzin i komentarzy choć wiem że mogło by być więcej ale i tak dziękuje tym co poświęcają chwilę aby napisać swoją opinię <3
A i proszę aby niejaka Alice Moore podała mi swój email! xd;*
To mój twiterr @Diana_Styless jeżeli masz jakieś pytania pisz;*
Do do zobaczenia;*
Wiem że powinien znaleźć się tutaj rozdział ale nie było mnie przez kilka dni ponieważ pojechałam pod namiotem, jutro też mnie cały dzień nie będzie, w poniedziałek pewnie nie będę miała czasu więc rozdział pojawi się we wtorek lub środę najwyżej;>
Ale specialnie dla was nowy bohater a raczej bohaterka;)
Czy przez nią zepsuje się coś w One Direction? Czy będzie chciała stać się sławna przez wykorzystanie naiwnego i zagubionego chłopaka aby zbliżyć się do reszty przystojnych chłopców z zespołu? Może naprawdę się zakocha... A może jednak to będzie przelotna znajomość... Wiadomo jednak że trochę namiesza w życiu chłopców i Diany..
To się okaże już wkrótce.;>
A i chciałam wam podziękować za tyle odwiedzin i komentarzy choć wiem że mogło by być więcej ale i tak dziękuje tym co poświęcają chwilę aby napisać swoją opinię <3
A i proszę aby niejaka Alice Moore podała mi swój email! xd;*
To mój twiterr @Diana_Styless jeżeli masz jakieś pytania pisz;*
Do do zobaczenia;*
Abigail Greese- dwudziestojednolatka która z zawodu jest makijażystką.
Obecnie poszukuje pracy. Lubi spędzać czas na zakupach i imprezowaniu.
Po rozstaniu ze swoim byłym chłopakiem poszła na imprezę gdzie poznała Nialla Horana.
Wiedząc że pochodzi ze sławnego zespołu postanowiła się z nim ,,zaprzyjaźnić,,.
wtorek, 13 sierpnia 2013
Rozdział 15 ;'(
Z nią jest coraz gorzej, jednak nie chciałem w to wierzyć. Wmawiałem sobie... nawet nie wiem co.
Sami pomyślcie, co byście zrobili gdy by wasza najukochańsza osoba na świecie, lub jedna z nich miała teraz odejść na zawsze. Czy łatwo było by uwierzyć wam w to, że więcej jej nie będziecie mogli zobaczyć? Czy łatwo by wam było jej nie widywać? Nie widzieć codziennie jej uśmiechu, jej głosu, jej samej? Możecie dopuścić do siebie myśl, że więcej jej nie przytulicie nie.. nie zobaczycie?
-Dziękuję. Jednak umiecie śpiewać.-próbowała podnieść kąciki ust do góry-Przepraszam was ale jestem zmęczona. Spać mi się chce.-powiedziała i przeniosła wzrok na mnie-Zawsze będę Cię kochać skarbie.
-Ja ciebie też.-pocałowałem ją w zimne usta a jej oczy po chwili się zamknęły.
Na komputerze obok, kreski zrobiły się proste i zaczęły piszczeć.
-Ej co jest?-spojrzałem na komputer potem na Demi i na moich przyjaciół.
-Przykro mi Niall.-powiedziała Diana i schowała się w ramionach Harrego.
-Ej Demi nie zostawiaj mi. Proszę Cie nie rób mi tego.-mówiłem szarpiąc ja lekko za ramion gdy nagle do pokoju przyszli lekarze.
-Proszę się odsunąć.-powiedział jeden z nich
Ja jednak nie posłuchałem i zacząłem na nich krzyczeć aby coś zrobili. Nie mogli się tak łatwo poddać.
-Mówiliście, ze mamy kurwa2 dni. Ona jeszcze może żyć. Możecie ją uratować... Musicie.-krzyczałem przez łzy
Odciągnął mnie od łóżka Zayn a lekarze zaczeli odpinać od Demi kable. To wszystko stało się tak nagle
Tak nagle ja straciłem. Tak szybko.
-Dajcie mi się przynajmniej z nią pożegnać.-podszedłem do nich a potem ukląkłem przed łóżkiem którym mieli ja stąd zabrać.
Pogłaskałem ja po głowie, pocałowałem ostatni raz w usta i powiedziałem
-Na zawsze razem. Żegnaj.
-Przykro mi- powiedział jeden z lekarzy i przykryli całą Demi jakimś prześcieradłem.
Widziałem jeszcze jak rodzice Demi przytulają się do siebie i płaczą a potem Demi na odjeżdżającym łóżku zniknęła mi całkiem z pola widzenia...
-Idźcie już.Ja tutaj jeszcze chwile zostanę.-powiedziałem do chłopaków, Moniki, Diany i Wojtka.
Kiedy zostałem sam odwróciłem głowę w stronę marmurowego nadgrobku.
Siedziałem na ławce i patrzyłem na grób w którym spoczywa Demi.
Przed oczyma zaczęły mi się ukazywać wszystkie momenty związane z nią.
Te wszystkie momenty kiedy zastanawiałem się czy ona czuje to samo do mnie co ja czuję do niej. Te nasze nocne spacery. Wakacje w górach, nad morzem. Ta kłótnia kto z której strony śpi, jednak nie mogłem jej się przeciwstawić.Zawsze jej ulegałem. Nie potrafiłem się jej sprzeciwić nawet wtedy kiedy rok temu chciała tuż po kłótni o byle co, zostać sama. Wiedziałem że mnie kocha ale też wiedziałem że ją to zabolało i musiała przemyśleć a ja nie mogłem nalegać. Raz też chciała abyśmy znikneli. Miała problem. Miała za dużo stresu. Nagrywanie płyty i te wszystkie próby nie zważając nawet na to, że przed chwilą wróciła z trasy i że pokłóciła się z siostrą. Ja miałam wtedy koncert. W Nowym Yorku a ona w Londynie. Chciała urwać się z tego wszystkiego a ja zrobiłbym dla niej wszystko. Dlatego bez chwili zastanowienia wsiadłem w prywatny samolot i przyleciałem po Demi do Londynu apotem zabrałem ją na tydzień do Irlandii. Na początku sprzeciwiała się, mówiła że będziemy mieć dużo problemów potem. I w sumie miała rację bo każda napotkana przez nas osoba prawiła nam morały że koncerty odwołane że Demi straciła rolę w filmie. Ale to nie było ważne. Ona się tym nie martwiła, tylko dziękowała, że się poświęciłem. A jej uśmiech był dla mnie nagrodą. Za to, że była taka szczęśliwa, że ja byłem tak cholernie szczęśliwy mogłem ją porwać nawet na Antarktydę na zawsze.
-Czy to znaczy, że jesteś teraz ze mną?-spojrzałem na niebo
Ale nie czekałem na odpowiedź. Wiedziałem... czułem, że ona tutaj jest. Wiedziałem, że teraz siedzi przy mnie obok.
Nagle poczułem na sobie krople wody. Najpierw jedną, potem druga, a potem kilka kropel znajdowało się na mojej głowie i ramieniu. Popatrzyłem się w niebo z którego zaczęły lecieć niepohamowanie krople deszczu. Zapowiadało się na niezłą burzę.
Deszcz padał coraz mocniej, ale mi to nie przeszkadzało.
Chciałem z nią tu zostać. A najlepiej chciałem aby wróciła ze mną do domu.
Otarłem krople.. tylko nie wiem już czy krople łez czy może deszczu.
Tak trudno mi było się rozstać z nią. Tak bardzo bolał mnie ten widok. Tak bardzo chciałem zmienić to wszystko. Jednak wiedziałem, że muszę dać radę. Musiałem dla niej. Obiecałem, że będę silny.
Popatrzyłem ostatni raz na zdjęcie na grobie i ruszyłem w stronę samochodu którym dojechałem do domu.
Nie zauważyłem nawet, że z popołudnia zrobił się wieczór. Idąc przez salon wszyscy spojrzeli na mnie.
-W końcu jesteś. Już zaczynaliśmy się martwić o ciebie.-spojrzał na mnie Louis
-Nie potrzebnie. Nic mi nie jest.-odpowiedziałem obojętnie
-Zrobiłem kolacje.-powiedział Harry
-Nie jestem głodny pójdę do pokoju.-wyminąłem ich i ruszyłem na górę po schodach.
Usłyszałem tylko głos Diany ,,Trzeba dać mu chwilę spokoju. Musi jakoś do siebie dojść.,,
-Nie chwilę tylko wieczność.-odpowiedziałem sam do siebie i zamknąłem za sobą drzwi.
W pokoju był niezły bałagan. Na całym łóżku zdjęcia moje i Demi, Po podłodze walają się jej ciuchy. W sumie wszystko co było nie na swoim miejscu to rzeczy Demi.
Stwierdziłem, że nie pójdę się myć. Nie miałem na to ochoty. Przebrałem się tylko w jakąś koszulkę która należała do Demi. Ubrałem tez jej cienką szara bluzę i położyłem się do łóżka odgarniając na drugą połowę łóżka zdjęcia. Do nozdrzy dostał mi się jej słodki zapach perfum a po moich policzkach znowu spłynęło kilka łez.
_______________________________________________________________________
No i następny już jest;>
Wiem że późno ale mało komentarzy;c
Gdyby było ich więcej o co bardzo bardzo proszę rozdziały pojawiały by się szybciej;>
Tak więc czekam...
I przepraszam ze jakie kolwiek błędy;*
Do zobaczenia;*
(Włącz drugi raz jeśli będzie koniec piosenki.Miłego czytania.;>)
Z nią jest coraz gorzej, jednak nie chciałem w to wierzyć. Wmawiałem sobie... nawet nie wiem co.
Sami pomyślcie, co byście zrobili gdy by wasza najukochańsza osoba na świecie, lub jedna z nich miała teraz odejść na zawsze. Czy łatwo było by uwierzyć wam w to, że więcej jej nie będziecie mogli zobaczyć? Czy łatwo by wam było jej nie widywać? Nie widzieć codziennie jej uśmiechu, jej głosu, jej samej? Możecie dopuścić do siebie myśl, że więcej jej nie przytulicie nie.. nie zobaczycie?
-Dziękuję. Jednak umiecie śpiewać.-próbowała podnieść kąciki ust do góry-Przepraszam was ale jestem zmęczona. Spać mi się chce.-powiedziała i przeniosła wzrok na mnie-Zawsze będę Cię kochać skarbie.
-Ja ciebie też.-pocałowałem ją w zimne usta a jej oczy po chwili się zamknęły.
Na komputerze obok, kreski zrobiły się proste i zaczęły piszczeć.
-Ej co jest?-spojrzałem na komputer potem na Demi i na moich przyjaciół.
-Przykro mi Niall.-powiedziała Diana i schowała się w ramionach Harrego.
-Ej Demi nie zostawiaj mi. Proszę Cie nie rób mi tego.-mówiłem szarpiąc ja lekko za ramion gdy nagle do pokoju przyszli lekarze.
-Proszę się odsunąć.-powiedział jeden z nich
Ja jednak nie posłuchałem i zacząłem na nich krzyczeć aby coś zrobili. Nie mogli się tak łatwo poddać.
-Mówiliście, ze mamy kurwa2 dni. Ona jeszcze może żyć. Możecie ją uratować... Musicie.-krzyczałem przez łzy
Odciągnął mnie od łóżka Zayn a lekarze zaczeli odpinać od Demi kable. To wszystko stało się tak nagle
Tak nagle ja straciłem. Tak szybko.
-Dajcie mi się przynajmniej z nią pożegnać.-podszedłem do nich a potem ukląkłem przed łóżkiem którym mieli ja stąd zabrać.
Pogłaskałem ja po głowie, pocałowałem ostatni raz w usta i powiedziałem
-Na zawsze razem. Żegnaj.
-Przykro mi- powiedział jeden z lekarzy i przykryli całą Demi jakimś prześcieradłem.
Widziałem jeszcze jak rodzice Demi przytulają się do siebie i płaczą a potem Demi na odjeżdżającym łóżku zniknęła mi całkiem z pola widzenia...
-Idźcie już.Ja tutaj jeszcze chwile zostanę.-powiedziałem do chłopaków, Moniki, Diany i Wojtka.
Kiedy zostałem sam odwróciłem głowę w stronę marmurowego nadgrobku.
Demetria Lovato
ur.05.10.1990 zm. 24.09.213
Niech odpoczywa w pokoju.
Siedziałem na ławce i patrzyłem na grób w którym spoczywa Demi.
Przed oczyma zaczęły mi się ukazywać wszystkie momenty związane z nią.
Te wszystkie momenty kiedy zastanawiałem się czy ona czuje to samo do mnie co ja czuję do niej. Te nasze nocne spacery. Wakacje w górach, nad morzem. Ta kłótnia kto z której strony śpi, jednak nie mogłem jej się przeciwstawić.Zawsze jej ulegałem. Nie potrafiłem się jej sprzeciwić nawet wtedy kiedy rok temu chciała tuż po kłótni o byle co, zostać sama. Wiedziałem że mnie kocha ale też wiedziałem że ją to zabolało i musiała przemyśleć a ja nie mogłem nalegać. Raz też chciała abyśmy znikneli. Miała problem. Miała za dużo stresu. Nagrywanie płyty i te wszystkie próby nie zważając nawet na to, że przed chwilą wróciła z trasy i że pokłóciła się z siostrą. Ja miałam wtedy koncert. W Nowym Yorku a ona w Londynie. Chciała urwać się z tego wszystkiego a ja zrobiłbym dla niej wszystko. Dlatego bez chwili zastanowienia wsiadłem w prywatny samolot i przyleciałem po Demi do Londynu apotem zabrałem ją na tydzień do Irlandii. Na początku sprzeciwiała się, mówiła że będziemy mieć dużo problemów potem. I w sumie miała rację bo każda napotkana przez nas osoba prawiła nam morały że koncerty odwołane że Demi straciła rolę w filmie. Ale to nie było ważne. Ona się tym nie martwiła, tylko dziękowała, że się poświęciłem. A jej uśmiech był dla mnie nagrodą. Za to, że była taka szczęśliwa, że ja byłem tak cholernie szczęśliwy mogłem ją porwać nawet na Antarktydę na zawsze.
-Czy to znaczy, że jesteś teraz ze mną?-spojrzałem na niebo
Ale nie czekałem na odpowiedź. Wiedziałem... czułem, że ona tutaj jest. Wiedziałem, że teraz siedzi przy mnie obok.
Nagle poczułem na sobie krople wody. Najpierw jedną, potem druga, a potem kilka kropel znajdowało się na mojej głowie i ramieniu. Popatrzyłem się w niebo z którego zaczęły lecieć niepohamowanie krople deszczu. Zapowiadało się na niezłą burzę.
Deszcz padał coraz mocniej, ale mi to nie przeszkadzało.
Chciałem z nią tu zostać. A najlepiej chciałem aby wróciła ze mną do domu.
Otarłem krople.. tylko nie wiem już czy krople łez czy może deszczu.
Tak trudno mi było się rozstać z nią. Tak bardzo bolał mnie ten widok. Tak bardzo chciałem zmienić to wszystko. Jednak wiedziałem, że muszę dać radę. Musiałem dla niej. Obiecałem, że będę silny.
Popatrzyłem ostatni raz na zdjęcie na grobie i ruszyłem w stronę samochodu którym dojechałem do domu.
Nie zauważyłem nawet, że z popołudnia zrobił się wieczór. Idąc przez salon wszyscy spojrzeli na mnie.
-W końcu jesteś. Już zaczynaliśmy się martwić o ciebie.-spojrzał na mnie Louis
-Nie potrzebnie. Nic mi nie jest.-odpowiedziałem obojętnie
-Zrobiłem kolacje.-powiedział Harry
-Nie jestem głodny pójdę do pokoju.-wyminąłem ich i ruszyłem na górę po schodach.
Usłyszałem tylko głos Diany ,,Trzeba dać mu chwilę spokoju. Musi jakoś do siebie dojść.,,
-Nie chwilę tylko wieczność.-odpowiedziałem sam do siebie i zamknąłem za sobą drzwi.
W pokoju był niezły bałagan. Na całym łóżku zdjęcia moje i Demi, Po podłodze walają się jej ciuchy. W sumie wszystko co było nie na swoim miejscu to rzeczy Demi.
Stwierdziłem, że nie pójdę się myć. Nie miałem na to ochoty. Przebrałem się tylko w jakąś koszulkę która należała do Demi. Ubrałem tez jej cienką szara bluzę i położyłem się do łóżka odgarniając na drugą połowę łóżka zdjęcia. Do nozdrzy dostał mi się jej słodki zapach perfum a po moich policzkach znowu spłynęło kilka łez.
_______________________________________________________________________
No i następny już jest;>
Wiem że późno ale mało komentarzy;c
Gdyby było ich więcej o co bardzo bardzo proszę rozdziały pojawiały by się szybciej;>
Tak więc czekam...
I przepraszam ze jakie kolwiek błędy;*
Do zobaczenia;*
piątek, 9 sierpnia 2013
Rozdział 14 :'(
Nie mogłem uwierzyć w to co mi powiedział przed chwilą lekarz. To było nie możliwe. Dlaczego mnie okłamała? Czemu nic nikomu nie powiedziała?
Nie zważając na lekarza, wszedłem do pokoju gdzie znajdowała się Demi a zaraz po mnie reszta.
-Czemu? Czemu nic mi nie powiedziałaś?-spojrzałem na nią ze łzami w oczach
-Przepraszam Niall. Nie chciałam ż... bałam się. Chciałam spędzić z tobą ostatnie dni normalnie. Nie chciałam abyś traktował mnie inaczej. Nie chciałam żebyś cierpiał. Okłamałam Cię mówiąc, że jadę do Ameryki kręcić film. Znaczy poleciałam, ale dla tego, że miałam operację. Chciałam Ci po powrocie powiedzieć. Od jakiegoś czasu chciałam, ale nie umiałam. Nie potrafiłam kiedy widziałam Cie takiego szczęśliwego. Pomyślałam, że lepiej będzie dla Ciebie jak postaram się abyś był przez ten czas jeszcze szczęśliwy. Chciałam żebyś zapamiętał mnie jako osobę którą kocham.-spłynęła jej po policzku łza a ja ją od razu wytarłem.
-Ale przecież wyzdrowiejesz.-złapałem ją za ręke-jeszcze będziemy razem szczęśliwi zobaczysz. Jeszcze będzie okazja do tego by udowodnić jak bardzo się kochamy. Choć ty nie musisz mi nic udowadniać bo ja to wiem.Prawda panie doktorze? Ona jeszcze wyzdrowieje.
-Niestety nie. Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy. Pani Demetria Lovato zgłosiła się do nas kilka miesięcy temu z bólem głowy i częstymi omdleniami. Na początku myśleliśmy, że to nic groźnego. Mogło to być ciąża lub jakiś wirus. Cokolwiek. Dlatego musieliśmy wykluczyć wszystkie skutki. I przy ostatnich badaniach nie mogliśmy uwierzyć, że nasza pacjentka przy tak silnej chorobie jeszcze żyje. Na nowotwór raka choruje bardzo mało ludzi. Nie będę państwu dokładnie mówił co to jest bo wiem że nie najlepszy moment ale jest to choroba nieuleczlana. Staraliśmy się aby nasza pacjentka żyła jak najdłużej i udało nam się ale po kilku dniach nastąpił nawrót i została nam operacja w Ameryce jednak i to nie pomogło. Nic więcej nie udało nam się zrobić. Nasza pacjentka była w zaansowanej chorobie przy której mało mogliśmy zrobić. Jedynie przedłużyc jej życie o conajmniej rok. Jednak jak mówiłem nastąpiły komplikacje i zostało nie wiele czasu.
-To znaczy ile dokładniej?-popatrzył się na doktora Liam
-Dzień, góra dwa. Przykro mi. Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy. Zapraszam potem do mojego gabinetu odpowiem na pytanie jeżeli państwo mają i po odbiór dokumentów.-spuścił głowę doktor i wyszedł mówiąc, że jeszcze musi zadzwonić do rodziców Demi.
-To jest nie prawda. Demi kochane powiedz, że to jakiś żart.-mówiłem coraz ciszej przytulając ją do siebie.
Jak to możliwe? Ona nie może mnie tak samego zostawić. Przecież ją kocham. Byliśmy razem i tak miało zostać. Nie mogę uwierzyć w to co teraz się wydarzyło. To jakiś koszmarny sen z którego bym się najchętniej teraz obudził. To nie może dziać się na prawdę. Nie mogłem uwierzyć, że za kilka dni, że nawet już dzisiaj w nocy mogę ja stracić, że mogę stracić miłość swego życia, osobę bez której sobie go nie wyobrażam.
-Niall przepraszam. Przepraszam, że cię zawiodłam. Mam nadzieję, że mi wybaczysz.-mówiła do mnie przez łzy
-Nie masz za co przepraszać, Jestem z tobą i zostanę. Ułoży się jakoś zobaczysz... Ciii.... Nie płacz... Kocham cię i nigdy nie przestanę.
<...oczami Diany...>
Siedzieliśmy w pokoju w ciszy i czekaliśmy? Ale na co? Na to, że ważna osoba miała odejść z naszego życia? Demi która była więcej niż kumpelą miała odejść? To chyba jakaś kpina.
Jakiś czas temu wszystko było tak jak powinno być. Zayn był szczęśliwy z Carolin, Liam miał nadzieje, że będzie mógł dzielić się swoim szczęściem z Moniką, ja nie miałam wypadku a Niall... Właśnie. Nasz kochany blondasek nie wiedział, że straci swoją miłość w taki sposób.Jak mogło się to wszystko tak zmienić? I to w tak szybkim czasie.
A teraz? Teraz Niall siedzi z Demi na łóżku i próbuje nie płakać. Zayn patrzy się w jakiś nieokreślony punkt, Louis siedzi ze spuszczoną głową a Liam próbuje już nie płakać. Widziałam jak już nie wytrzymał i łzy same zaczęły lecieć. Ale nie dziwie mu się. On najbardziej poza Niallem przyjaźnił się z Demi, z tego co wiedziałam byli dla siebie prawie jak rodzeństwo. To w sumie dzięki Liamowi się poznali. On się z nią przyjaźnił od dawna wiedział o tym, że Demi jest nieszczęśliwa tak jak blondasek więc chciał zamienić dwa cierpiące serca w pełne miłości i uśmiechu choć w sumie tego drugiego tak bardzo im nie brakowało. Jednak gdy przyprowadził Nialla na imprezę on go wyprzedził i sam dostrzegł Demi, znaczy zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia. Kiedy się zaprzyjaźnili płomień między nimi wzrastał do takiego stopnia, że sami przyznali, że nie mogą bez siebie żyć. Z tego co mi opowiadał Liam, Louis podsumował to w taki sposób, że nie mogą bez siebie żyć tak jak Niall nie może żyć bez jedzenie więc im wierzy.
A teraz oboje tracą ważną, a może i najważniejszą osobę swojego życia. Jakie to wszystko potrafi być beznadziejne. Przypadek?
-I co teraz będzie?-spytałam przenosząc wzrok na Harrego który też był zamyślony
-Nie wiem. W tym momencie nic nie wiem.-Powiedział i przytulił mnie do siebie
Chciałam coś powiedzieć ale nie wiedziałam co. Pewnie nie tylko ja chciałam aby to wszystko inaczej wyglądało. Nigdy jeszcze nie zdarzyło się żeby każdy siedział taki smutny.
A Demi? Widziałam, że jest słaba. Z sekundy na sekundę była słabsza. Miała bladą twarz a do ciała miała przyczepione tysiące kabelków. Ledwo co się trzymała. Gorzej się chyba jeszcze czuła gdy widziała nas wszystkich zdołowanych. Ale co mieliśmy robić?
-Już jestem. Przepraszam, że nie szybciej ale te korki...-powiedziała wchodząc do sali Monika po czym podeszła do Demi i ją przytuliła.
-Nic nie szkodzi. Mam nadzieje, że nie narobiłam ci problemów.
-Jakich problemów? To nie jest ważne. Najważniejsza jesteś teraz ty.
-Jak zawsze Monika miła i próbująca wesprzeć kogoś, zostawiając wszystko na sam końcu.-pomyślałam spoglądając na nią
-Demi nie wiem co mam ci powiedzieć. Tak bardzo mi przykro.- złapała ją za ręke Monika
-Nic nie musisz mówić ważne, że jesteś i dziękuje ci za to. Tak jak samo jak wam dziękuje, że tu przyszliście.-spojrzała tym razem na nas.-Ale nie martwicie się o mnie ja już jestem gotowa.
-Nie mów tak. Nie możesz tak myśleć.-spojrzał na nią Niall
-Ale tak jest. I nie jest mi z tym źle. Źle mi jest z tym, że muszę was zostawić. Nie musicie się tak zachowywać. Bądźcie sobą abym mogła was uśmiechniętych zapamiętać. Nigdy was nie zapomnę. Nigdy cię kochanie nie zapomnę.-popatrzyła się Niallowi w oczy-Złe jest to, że Cie zostawiam ale ciałem bo duchem zawsze będę przy tobie.
-Nie mów tak. Ty nie odchodzisz. Nie pozwolę Ci tak myśleć. Nie możesz..-powiedział i wybiegł z sali
-Spokojnie. Rozumiem go. Musi pobyć chwilę sam. Za szybko to na niego spadło. -próbowała się uśmiechnąć do nas Demi
-Za szybko to on może zaraz ode mnie dostać a nie odstawia jakiś teatrzyk.-powiedziałam a każdy w końcu wysilił się na szczery uśmiech-Pójdę za nim.
Wyszłam z sali i ruszyłam za Niallem. Znalazłam go po chwili na końcu korytarza. Siedział skulony na podłodze i opierając się o ścianę.
-Niall co ty robisz? Ona cię potrzebuje a ty sobie tak po prostu wychodzisz? Chcesz ją teraz z tym wszystkim samą zostawić? Wiem, że jest ci teraz trudno ale...
-Skąd możesz to wiedzieć? Nic nie wiesz. Masz Harrego i jak widać on się nigdzie nie wybiera i nie ma zamiaru.
-Może i tak ale kiedy zabrakło mojej mamy byłam bardzo mała, pamiętam jednak, że co wieczór pytałam się taty kiedy ona wróci. Strasznie mi jej brakowało a z czasem coraz bardziej. Jednak wiedziałam, że muszę być silna. Musiałam. Widziałam jak bardzo bolały tatę pytania o mamę. Co wieczór zadawałam sobie pytanie dlaczego tak się stało? Dlaczego mi Bóg zabrał mamusię? Nie mogłam tego zrozumieć. Jednaka z czasem uświadomiłam sobie, że nie mogę cały czas być smutna musiałam pomóc tatowi by był szczęśliwy. Nie chciałam się nad sobą użalać. Chciałam aby mama była ze mnie dumna nawet gdyby jej przy mnie nie było.-powiedziałam a on w końcu na mnie spojrzał.
W jego oczach można było dostrzec smutek i ból. Ale jak można mu się dziwić?
-Diana przepraszam. Ja po prostu nie wiem co mama zrobić, nie wiem co mam jej powiedzieć. Tak nagle to na mnie spadło. Nie umiem się normalnie zachować. Chciałabym jej pomóc ale czuję się bezsilny. A ta bezsilność tak cholernie boli.
-Nie musisz jej nic mówić. Po prostu z nią bądź do końca. Niech wie, że naprawdę jest dla ciebie ważna. Pozwól aby mogła być z tobą przez ten czas. Przytul ją możesz nawet milczeć ważne żebyś był przy niej. Jak widać Niall musiało tak być. To było jej przeznaczone i nic się w tym momencie nie da z tym zrobić. Wiem, że to co powiedziałam było głupie ale tak jest. Rozumiem co teraz czujesz ale pomyśl co ona może czuć. Musisz być silny dla niej. Zrób to dla niej.-przytuliłam go po czym wstałam i podałam mu dłoń-Chodźmy
-Dziękuje.-wytarł łze i ruszyliśmy w kierunku sali w której znajdowała się Demi.
-Czemu tutaj siedzicie?-spytałam
-Są u niej rodzice. Chcieliśmy aby byli chwile sami. Jej mama ciągle płakała. Musiała chwilę pobyć na osobności z córką-odezwał się Louis
Stałam oparta o ścianę patrząc się na drzwi które były na wprost mnie. Niby zwykłe drzwi ale wydawały mi się ciekawe.
-Idę do bufetu chce ktoś coś?-przerwał mi nagle moje "myślenie" o drzwiach Liam
Nikt nic nie odpowiedział a on zrozumiał, że znaczyło to nie. W sumie to dobrze zrozumiał.
-Ja chcę kawę. Nie piłam wgl a już jestem zmęczona. Choć pójdę z tobą.-powiedziała Monika i ruszyli razem w stronę bufetu. Kiedy zniknęli nam z oczu powróciłam do bezsensownego patrzenia się na drzwi jednak nie na długo bo Harry stanął przede mną i mocno mnie przytulił. Tego mi właśnie teraz trzeba było. Miałam szczęście, że mogłam mieć przy sobie kogoś takiego. Miałam szczęście, że miałam przy sobie Harrego.
<...Oczami Nialla...>
Nie zauważyłem nawet kiedy zrobił się wieczór. Ten dzień za szybko zleciał.
Po wizycie rodziców i sióstr Demi, zostałem z nią sam w sali.
-Widzisz Niall właśnie tego chciałam uniknąć. Nie chciałam aby oni przeze mnie płakali. Nie chciałam aby ktokolwiek płakał.
-Jesteś dla nas za bardzo ważna żebyśmy pozwolili Ci odejść. Nie umiemy się cieszyć gdy bliska nam osoba odchodzi od nas. Ja nie umiem. Przepraszam, że dzisiaj się tak zachowałem, że zostawiłem Cię samą. Powinienem być z tobą, ale ta wiadomość tak... nie mogę uwierzyć, że to może być nasz ostatni wieczór. Nie poradzę sobie bez ciebie. Ty po prostu musisz wyzdrowieć.Nie zostawiaj mnie Demi samego proszę Cię.-mówiłem płacząc jak małe dziecko któremu odebrało się zabawkę.
-Kochanie poradzisz sobie, musisz. Musisz mi obiecać że sobie poradzisz. Obiecaj. Obiecaj, że będziesz beze mnie szczęśliwy ale że nigdy nie zapomnisz.- popatrzyła mi się w oczy a ja ją delikatnie pocałowałem
-Obiecuję, że nigdy nie zapomnę ale nie mogę obiecać, że będę bez ciebie szczęśliwy. Musisz, obiecaj. Bez względu na wszystko poradzisz sobie. Wierzę w Ciebie. Pokonasz każdą przeszkodę na swojej drodze. Niall spójrz na mnie.-podniosła mój podbródek tak, że nasze oczy się spotkały-Patrz uważnie... znaki kryją... się wszędzie. One pomogą... pomogą Ci przetrwać. Ja Ci w tym na początku mogę pom... pomóc. Zacznij od szafki pod telewizorem... w salonie. Kocham Cię rozumiesz?-mówiła coraz słabszym głosem
-Ja ciebie też. Najbardziej na świecie.
-Wiem to.-uśmiechnęła się delikatnie-Ale proszę nie płacz już tak musi być.-wytarła swoją zimną dłonią moje łzy
-Tak bardzo się Demi boję. Tak bardzo boję, się że Cię stracę.
-Ale ja zawsze będę przy tobie. Nie wyobrażasz sobie jak blisko.
-Ale ja nie chcę żebyś była blisko mnie. Chcę żebyś była obok.-przytuliłem ją i w tym momencie do pokoju weszli nasi przyjaciele.
http://www.youtube.com/watch?v=xGPeNN9S0Fg
-Cześć siostrzyczko.-przywitał się Liam
-Cześć. I ty też płaczesz? Obiecałam Ci kiedyś, że nigdy nie będziesz przeze mnie płakał i, że zawsze będziemy przy sobie...
-Ale ty odchodzisz, zostawiasz mnie samego.I z kim ja teraz będę się śmiał i komu będę pomagał jak nie swojej najlepszej przyjaciółce?-złapał ją za rękę
-Posłuchajcie mnie wszyscy.-próbowała się podnieść Demi ale, że nie była w stanie dlatego mu stanęliśmy koło łóżka-wiecie o tym, że boli mnie to, że muszę was opuścić. Starałam się wygrać z chorobą chociaż na jakiś czas abym mogła zostać z wami ale nie udało się. Więc chciałam wam powiedzieć, chciałam was jakoś przygotować ale nie potrafiłam. Powiedzieć komuś, że się umiera nie jest takie proste. Mi też nie jest łatwo.-mówiąc to patrzyła po kolei na nas a każdy płakał-i rozumiem, że teraz może być wam trudno za co was przepraszam ale ja będę z wami. Zawsze będę w naszym apartamencie. Będę siedziała w salonie i patrzyła się na was, będę na waszych koncertach, będę za wami wszędzie chodzić. Będę przy was ale wy nie możecie się zmienić. Każdy z was musi pozostać sobą. Musi być taki jak do tej pory, musicie się nawzajem kochać i sobie pomagać. Musicie być blisko siebie. Nie chcę byście przeze mnie oddalili się od siebie. Musicie być ze sobą na zawsze. Wiem, że wam będzie smutno i, że będzie wam mnie pewnie brakować za co wam dziękuję ale macie przed sobą całe życie. Musicie z niego korzystać podwójnie za siebie i za mnie. Diana jako jedyna jesteś z nich najodpowiedzialniejsza, oprócz Liama ale on nie będzie chyba umiał się nimi wszystkimi zaopiekować. Dlatego musisz zrobić to ty. Musisz dbać o swojego Harolda, musisz Louisowi kupować marchewki, kiedyś to robiłam ja...
-Twoje były zawsze najlepsze.-przerwał jej Lou
-Diany też będą dobre. Musisz zaopiekować się moim Niallem przez jakiś czas. Musisz go karmić i pilnować aby przez pewien czas po mojej śmierci nie zrobił czegoś głupiego. Chciałabym aby Lou i Harry nie pozabijali się nawzajem tylko dalej kochali. Pamiętaj, że jak zepsujesz Zaynowi włosy przytul go i powiedz, że i tak świetnie wygląda wtedy nie będzie już taki zły. A o Liama musisz pilnować aby tyle się nie przemęczał, ale tym pewnie może się zająć ktoś inny.-spojrzała znacząco na Monikę która się zarumieniła
-Obiecuję, że zadbam o naszych chłopców.-powiedziała Diana
-I mam nadzieję, że ty i Monika będziecie szczęśliwe. Jesteście odpowiedzialne i bardzo dojrzałe dlatego wiem, że zrobicie wszystko by wy i chłopcy byliście szczęśliwi. Przepraszam, że tak bardzo was krzywdzę i zostawiam samych ale nie mam wyjścia. Nie wiem czemu mnie to spotkało ale bardzo was kocham. Chciałabym abyście mi chłopcy ostatni raz zaśpiewali.-spojrzała na mnie a ja pokiwałem do chłopaków na znak abyśmy spełnili jej prośbę .
_________________________________________________________________________
BEZNADZIEJA BEZNADZIEJE BEZNADZIEJE
Bez sensu trochę ten rozdział. Ale może wam się spodoba. Czekam na komentarze ;>
Przepraszam za błędy.;)
I może uda mi się pod koniec tego tygodnia wstawić następny rozdział. znaczy będę robić wszystko aby tak się stalo.:)
diana xx
Nie mogłem uwierzyć w to co mi powiedział przed chwilą lekarz. To było nie możliwe. Dlaczego mnie okłamała? Czemu nic nikomu nie powiedziała?
Nie zważając na lekarza, wszedłem do pokoju gdzie znajdowała się Demi a zaraz po mnie reszta.
-Czemu? Czemu nic mi nie powiedziałaś?-spojrzałem na nią ze łzami w oczach
-Przepraszam Niall. Nie chciałam ż... bałam się. Chciałam spędzić z tobą ostatnie dni normalnie. Nie chciałam abyś traktował mnie inaczej. Nie chciałam żebyś cierpiał. Okłamałam Cię mówiąc, że jadę do Ameryki kręcić film. Znaczy poleciałam, ale dla tego, że miałam operację. Chciałam Ci po powrocie powiedzieć. Od jakiegoś czasu chciałam, ale nie umiałam. Nie potrafiłam kiedy widziałam Cie takiego szczęśliwego. Pomyślałam, że lepiej będzie dla Ciebie jak postaram się abyś był przez ten czas jeszcze szczęśliwy. Chciałam żebyś zapamiętał mnie jako osobę którą kocham.-spłynęła jej po policzku łza a ja ją od razu wytarłem.
-Ale przecież wyzdrowiejesz.-złapałem ją za ręke-jeszcze będziemy razem szczęśliwi zobaczysz. Jeszcze będzie okazja do tego by udowodnić jak bardzo się kochamy. Choć ty nie musisz mi nic udowadniać bo ja to wiem.Prawda panie doktorze? Ona jeszcze wyzdrowieje.
-Niestety nie. Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy. Pani Demetria Lovato zgłosiła się do nas kilka miesięcy temu z bólem głowy i częstymi omdleniami. Na początku myśleliśmy, że to nic groźnego. Mogło to być ciąża lub jakiś wirus. Cokolwiek. Dlatego musieliśmy wykluczyć wszystkie skutki. I przy ostatnich badaniach nie mogliśmy uwierzyć, że nasza pacjentka przy tak silnej chorobie jeszcze żyje. Na nowotwór raka choruje bardzo mało ludzi. Nie będę państwu dokładnie mówił co to jest bo wiem że nie najlepszy moment ale jest to choroba nieuleczlana. Staraliśmy się aby nasza pacjentka żyła jak najdłużej i udało nam się ale po kilku dniach nastąpił nawrót i została nam operacja w Ameryce jednak i to nie pomogło. Nic więcej nie udało nam się zrobić. Nasza pacjentka była w zaansowanej chorobie przy której mało mogliśmy zrobić. Jedynie przedłużyc jej życie o conajmniej rok. Jednak jak mówiłem nastąpiły komplikacje i zostało nie wiele czasu.
-To znaczy ile dokładniej?-popatrzył się na doktora Liam
-Dzień, góra dwa. Przykro mi. Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy. Zapraszam potem do mojego gabinetu odpowiem na pytanie jeżeli państwo mają i po odbiór dokumentów.-spuścił głowę doktor i wyszedł mówiąc, że jeszcze musi zadzwonić do rodziców Demi.
-To jest nie prawda. Demi kochane powiedz, że to jakiś żart.-mówiłem coraz ciszej przytulając ją do siebie.
Jak to możliwe? Ona nie może mnie tak samego zostawić. Przecież ją kocham. Byliśmy razem i tak miało zostać. Nie mogę uwierzyć w to co teraz się wydarzyło. To jakiś koszmarny sen z którego bym się najchętniej teraz obudził. To nie może dziać się na prawdę. Nie mogłem uwierzyć, że za kilka dni, że nawet już dzisiaj w nocy mogę ja stracić, że mogę stracić miłość swego życia, osobę bez której sobie go nie wyobrażam.
-Niall przepraszam. Przepraszam, że cię zawiodłam. Mam nadzieję, że mi wybaczysz.-mówiła do mnie przez łzy
-Nie masz za co przepraszać, Jestem z tobą i zostanę. Ułoży się jakoś zobaczysz... Ciii.... Nie płacz... Kocham cię i nigdy nie przestanę.
<...oczami Diany...>
Siedzieliśmy w pokoju w ciszy i czekaliśmy? Ale na co? Na to, że ważna osoba miała odejść z naszego życia? Demi która była więcej niż kumpelą miała odejść? To chyba jakaś kpina.
Jakiś czas temu wszystko było tak jak powinno być. Zayn był szczęśliwy z Carolin, Liam miał nadzieje, że będzie mógł dzielić się swoim szczęściem z Moniką, ja nie miałam wypadku a Niall... Właśnie. Nasz kochany blondasek nie wiedział, że straci swoją miłość w taki sposób.Jak mogło się to wszystko tak zmienić? I to w tak szybkim czasie.
A teraz? Teraz Niall siedzi z Demi na łóżku i próbuje nie płakać. Zayn patrzy się w jakiś nieokreślony punkt, Louis siedzi ze spuszczoną głową a Liam próbuje już nie płakać. Widziałam jak już nie wytrzymał i łzy same zaczęły lecieć. Ale nie dziwie mu się. On najbardziej poza Niallem przyjaźnił się z Demi, z tego co wiedziałam byli dla siebie prawie jak rodzeństwo. To w sumie dzięki Liamowi się poznali. On się z nią przyjaźnił od dawna wiedział o tym, że Demi jest nieszczęśliwa tak jak blondasek więc chciał zamienić dwa cierpiące serca w pełne miłości i uśmiechu choć w sumie tego drugiego tak bardzo im nie brakowało. Jednak gdy przyprowadził Nialla na imprezę on go wyprzedził i sam dostrzegł Demi, znaczy zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia. Kiedy się zaprzyjaźnili płomień między nimi wzrastał do takiego stopnia, że sami przyznali, że nie mogą bez siebie żyć. Z tego co mi opowiadał Liam, Louis podsumował to w taki sposób, że nie mogą bez siebie żyć tak jak Niall nie może żyć bez jedzenie więc im wierzy.
A teraz oboje tracą ważną, a może i najważniejszą osobę swojego życia. Jakie to wszystko potrafi być beznadziejne. Przypadek?
-I co teraz będzie?-spytałam przenosząc wzrok na Harrego który też był zamyślony
-Nie wiem. W tym momencie nic nie wiem.-Powiedział i przytulił mnie do siebie
Chciałam coś powiedzieć ale nie wiedziałam co. Pewnie nie tylko ja chciałam aby to wszystko inaczej wyglądało. Nigdy jeszcze nie zdarzyło się żeby każdy siedział taki smutny.
A Demi? Widziałam, że jest słaba. Z sekundy na sekundę była słabsza. Miała bladą twarz a do ciała miała przyczepione tysiące kabelków. Ledwo co się trzymała. Gorzej się chyba jeszcze czuła gdy widziała nas wszystkich zdołowanych. Ale co mieliśmy robić?
-Nic nie szkodzi. Mam nadzieje, że nie narobiłam ci problemów.
-Jakich problemów? To nie jest ważne. Najważniejsza jesteś teraz ty.
-Jak zawsze Monika miła i próbująca wesprzeć kogoś, zostawiając wszystko na sam końcu.-pomyślałam spoglądając na nią
-Demi nie wiem co mam ci powiedzieć. Tak bardzo mi przykro.- złapała ją za ręke Monika
-Nic nie musisz mówić ważne, że jesteś i dziękuje ci za to. Tak jak samo jak wam dziękuje, że tu przyszliście.-spojrzała tym razem na nas.-Ale nie martwicie się o mnie ja już jestem gotowa.
-Nie mów tak. Nie możesz tak myśleć.-spojrzał na nią Niall
-Ale tak jest. I nie jest mi z tym źle. Źle mi jest z tym, że muszę was zostawić. Nie musicie się tak zachowywać. Bądźcie sobą abym mogła was uśmiechniętych zapamiętać. Nigdy was nie zapomnę. Nigdy cię kochanie nie zapomnę.-popatrzyła się Niallowi w oczy-Złe jest to, że Cie zostawiam ale ciałem bo duchem zawsze będę przy tobie.
-Nie mów tak. Ty nie odchodzisz. Nie pozwolę Ci tak myśleć. Nie możesz..-powiedział i wybiegł z sali
-Spokojnie. Rozumiem go. Musi pobyć chwilę sam. Za szybko to na niego spadło. -próbowała się uśmiechnąć do nas Demi
-Za szybko to on może zaraz ode mnie dostać a nie odstawia jakiś teatrzyk.-powiedziałam a każdy w końcu wysilił się na szczery uśmiech-Pójdę za nim.
Wyszłam z sali i ruszyłam za Niallem. Znalazłam go po chwili na końcu korytarza. Siedział skulony na podłodze i opierając się o ścianę.
-Niall co ty robisz? Ona cię potrzebuje a ty sobie tak po prostu wychodzisz? Chcesz ją teraz z tym wszystkim samą zostawić? Wiem, że jest ci teraz trudno ale...
-Skąd możesz to wiedzieć? Nic nie wiesz. Masz Harrego i jak widać on się nigdzie nie wybiera i nie ma zamiaru.
-Może i tak ale kiedy zabrakło mojej mamy byłam bardzo mała, pamiętam jednak, że co wieczór pytałam się taty kiedy ona wróci. Strasznie mi jej brakowało a z czasem coraz bardziej. Jednak wiedziałam, że muszę być silna. Musiałam. Widziałam jak bardzo bolały tatę pytania o mamę. Co wieczór zadawałam sobie pytanie dlaczego tak się stało? Dlaczego mi Bóg zabrał mamusię? Nie mogłam tego zrozumieć. Jednaka z czasem uświadomiłam sobie, że nie mogę cały czas być smutna musiałam pomóc tatowi by był szczęśliwy. Nie chciałam się nad sobą użalać. Chciałam aby mama była ze mnie dumna nawet gdyby jej przy mnie nie było.-powiedziałam a on w końcu na mnie spojrzał.
W jego oczach można było dostrzec smutek i ból. Ale jak można mu się dziwić?
-Diana przepraszam. Ja po prostu nie wiem co mama zrobić, nie wiem co mam jej powiedzieć. Tak nagle to na mnie spadło. Nie umiem się normalnie zachować. Chciałabym jej pomóc ale czuję się bezsilny. A ta bezsilność tak cholernie boli.
-Nie musisz jej nic mówić. Po prostu z nią bądź do końca. Niech wie, że naprawdę jest dla ciebie ważna. Pozwól aby mogła być z tobą przez ten czas. Przytul ją możesz nawet milczeć ważne żebyś był przy niej. Jak widać Niall musiało tak być. To było jej przeznaczone i nic się w tym momencie nie da z tym zrobić. Wiem, że to co powiedziałam było głupie ale tak jest. Rozumiem co teraz czujesz ale pomyśl co ona może czuć. Musisz być silny dla niej. Zrób to dla niej.-przytuliłam go po czym wstałam i podałam mu dłoń-Chodźmy
-Dziękuje.-wytarł łze i ruszyliśmy w kierunku sali w której znajdowała się Demi.
-Czemu tutaj siedzicie?-spytałam
-Są u niej rodzice. Chcieliśmy aby byli chwile sami. Jej mama ciągle płakała. Musiała chwilę pobyć na osobności z córką-odezwał się Louis
Stałam oparta o ścianę patrząc się na drzwi które były na wprost mnie. Niby zwykłe drzwi ale wydawały mi się ciekawe.
-Idę do bufetu chce ktoś coś?-przerwał mi nagle moje "myślenie" o drzwiach Liam
Nikt nic nie odpowiedział a on zrozumiał, że znaczyło to nie. W sumie to dobrze zrozumiał.
-Ja chcę kawę. Nie piłam wgl a już jestem zmęczona. Choć pójdę z tobą.-powiedziała Monika i ruszyli razem w stronę bufetu. Kiedy zniknęli nam z oczu powróciłam do bezsensownego patrzenia się na drzwi jednak nie na długo bo Harry stanął przede mną i mocno mnie przytulił. Tego mi właśnie teraz trzeba było. Miałam szczęście, że mogłam mieć przy sobie kogoś takiego. Miałam szczęście, że miałam przy sobie Harrego.
<...Oczami Nialla...>
Nie zauważyłem nawet kiedy zrobił się wieczór. Ten dzień za szybko zleciał.
Po wizycie rodziców i sióstr Demi, zostałem z nią sam w sali.
-Widzisz Niall właśnie tego chciałam uniknąć. Nie chciałam aby oni przeze mnie płakali. Nie chciałam aby ktokolwiek płakał.
-Jesteś dla nas za bardzo ważna żebyśmy pozwolili Ci odejść. Nie umiemy się cieszyć gdy bliska nam osoba odchodzi od nas. Ja nie umiem. Przepraszam, że dzisiaj się tak zachowałem, że zostawiłem Cię samą. Powinienem być z tobą, ale ta wiadomość tak... nie mogę uwierzyć, że to może być nasz ostatni wieczór. Nie poradzę sobie bez ciebie. Ty po prostu musisz wyzdrowieć.Nie zostawiaj mnie Demi samego proszę Cię.-mówiłem płacząc jak małe dziecko któremu odebrało się zabawkę.
-Kochanie poradzisz sobie, musisz. Musisz mi obiecać że sobie poradzisz. Obiecaj. Obiecaj, że będziesz beze mnie szczęśliwy ale że nigdy nie zapomnisz.- popatrzyła mi się w oczy a ja ją delikatnie pocałowałem
-Obiecuję, że nigdy nie zapomnę ale nie mogę obiecać, że będę bez ciebie szczęśliwy. Musisz, obiecaj. Bez względu na wszystko poradzisz sobie. Wierzę w Ciebie. Pokonasz każdą przeszkodę na swojej drodze. Niall spójrz na mnie.-podniosła mój podbródek tak, że nasze oczy się spotkały-Patrz uważnie... znaki kryją... się wszędzie. One pomogą... pomogą Ci przetrwać. Ja Ci w tym na początku mogę pom... pomóc. Zacznij od szafki pod telewizorem... w salonie. Kocham Cię rozumiesz?-mówiła coraz słabszym głosem
-Ja ciebie też. Najbardziej na świecie.
-Wiem to.-uśmiechnęła się delikatnie-Ale proszę nie płacz już tak musi być.-wytarła swoją zimną dłonią moje łzy
-Tak bardzo się Demi boję. Tak bardzo boję, się że Cię stracę.
-Ale ja zawsze będę przy tobie. Nie wyobrażasz sobie jak blisko.
-Ale ja nie chcę żebyś była blisko mnie. Chcę żebyś była obok.-przytuliłem ją i w tym momencie do pokoju weszli nasi przyjaciele.
http://www.youtube.com/watch?v=xGPeNN9S0Fg
-Cześć siostrzyczko.-przywitał się Liam
-Cześć. I ty też płaczesz? Obiecałam Ci kiedyś, że nigdy nie będziesz przeze mnie płakał i, że zawsze będziemy przy sobie...
-Ale ty odchodzisz, zostawiasz mnie samego.I z kim ja teraz będę się śmiał i komu będę pomagał jak nie swojej najlepszej przyjaciółce?-złapał ją za rękę
-Posłuchajcie mnie wszyscy.-próbowała się podnieść Demi ale, że nie była w stanie dlatego mu stanęliśmy koło łóżka-wiecie o tym, że boli mnie to, że muszę was opuścić. Starałam się wygrać z chorobą chociaż na jakiś czas abym mogła zostać z wami ale nie udało się. Więc chciałam wam powiedzieć, chciałam was jakoś przygotować ale nie potrafiłam. Powiedzieć komuś, że się umiera nie jest takie proste. Mi też nie jest łatwo.-mówiąc to patrzyła po kolei na nas a każdy płakał-i rozumiem, że teraz może być wam trudno za co was przepraszam ale ja będę z wami. Zawsze będę w naszym apartamencie. Będę siedziała w salonie i patrzyła się na was, będę na waszych koncertach, będę za wami wszędzie chodzić. Będę przy was ale wy nie możecie się zmienić. Każdy z was musi pozostać sobą. Musi być taki jak do tej pory, musicie się nawzajem kochać i sobie pomagać. Musicie być blisko siebie. Nie chcę byście przeze mnie oddalili się od siebie. Musicie być ze sobą na zawsze. Wiem, że wam będzie smutno i, że będzie wam mnie pewnie brakować za co wam dziękuję ale macie przed sobą całe życie. Musicie z niego korzystać podwójnie za siebie i za mnie. Diana jako jedyna jesteś z nich najodpowiedzialniejsza, oprócz Liama ale on nie będzie chyba umiał się nimi wszystkimi zaopiekować. Dlatego musisz zrobić to ty. Musisz dbać o swojego Harolda, musisz Louisowi kupować marchewki, kiedyś to robiłam ja...
-Twoje były zawsze najlepsze.-przerwał jej Lou
-Diany też będą dobre. Musisz zaopiekować się moim Niallem przez jakiś czas. Musisz go karmić i pilnować aby przez pewien czas po mojej śmierci nie zrobił czegoś głupiego. Chciałabym aby Lou i Harry nie pozabijali się nawzajem tylko dalej kochali. Pamiętaj, że jak zepsujesz Zaynowi włosy przytul go i powiedz, że i tak świetnie wygląda wtedy nie będzie już taki zły. A o Liama musisz pilnować aby tyle się nie przemęczał, ale tym pewnie może się zająć ktoś inny.-spojrzała znacząco na Monikę która się zarumieniła
-Obiecuję, że zadbam o naszych chłopców.-powiedziała Diana
-I mam nadzieję, że ty i Monika będziecie szczęśliwe. Jesteście odpowiedzialne i bardzo dojrzałe dlatego wiem, że zrobicie wszystko by wy i chłopcy byliście szczęśliwi. Przepraszam, że tak bardzo was krzywdzę i zostawiam samych ale nie mam wyjścia. Nie wiem czemu mnie to spotkało ale bardzo was kocham. Chciałabym abyście mi chłopcy ostatni raz zaśpiewali.-spojrzała na mnie a ja pokiwałem do chłopaków na znak abyśmy spełnili jej prośbę .
_________________________________________________________________________
BEZNADZIEJA BEZNADZIEJE BEZNADZIEJE
Bez sensu trochę ten rozdział. Ale może wam się spodoba. Czekam na komentarze ;>
Przepraszam za błędy.;)
I może uda mi się pod koniec tego tygodnia wstawić następny rozdział. znaczy będę robić wszystko aby tak się stalo.:)
diana xx
sobota, 3 sierpnia 2013
Rozdział 13 :'(
Rano miałam jechać do apartamentu po swoje rzeczy. Jednak moim problem było to, że nie miałam w co się ubrać. Moją ostatnią pomocą była Demi, którą poprosiłam o jakieś ciuchy. Kiedy Demi dała mi taki zestaw;
pojechałam do swojego apartamentu po rzeczy. Spakowałam wszystko, pożegnałam się z Moniką i wróciłam do Harrego znaczy terasz naszego apartamentu. Głupio mi było zostawiać Monikę samą, ale na szczęście miał wprowadzić się do niej Wojtek więc byłam trochę spokojniejsza, obiecałyśmy sobie jednak, że będziemy się bardzo często widywać.
Rano miałam jechać do apartamentu po swoje rzeczy. Jednak moim problem było to, że nie miałam w co się ubrać. Moją ostatnią pomocą była Demi, którą poprosiłam o jakieś ciuchy. Kiedy Demi dała mi taki zestaw;
pojechałam do swojego apartamentu po rzeczy. Spakowałam wszystko, pożegnałam się z Moniką i wróciłam do Harrego znaczy terasz naszego apartamentu. Głupio mi było zostawiać Monikę samą, ale na szczęście miał wprowadzić się do niej Wojtek więc byłam trochę spokojniejsza, obiecałyśmy sobie jednak, że będziemy się bardzo często widywać.
Gdy Harry pokazał mi szafkę do której mogę włożyć swoje ciuchy zadzwoniła Kate
i powiedziała, że mam na szczęście urlop.
Po skończonej
rozmowie mogłam wrócić do sprzątania.
-Boże
nareścię skończyłam.- powiedziałam siadając w salonie koło Demi
-To co może
mały wypad na miasto?- popatrzyła się na mnie
-Ale tylko
dziewczyny.- uprzedziłam Louisa kiedy widziałam, że się uśmiechał-To ja idę się
w coś przebrać i zadzwonię po Monikę i możemy iść. Ale ktoś mi musi pomóc się
przebrać bo sama nie dam rady.
-Ja Ci
kochanie z przyjemnością pomogę.-poruszał zabawnie brwiami Harry i ruszył za
mną do pokoju.
Zrobiłam
lekkie makijaż, rozczesałam włosy i wyciągnęłam z szafy taki strój;
-Poczekaj już Ci pomagam.- podszedł do mnie Harry i pomógł mi ściągnąć sweter i spodnie po czym dodał:- Nigdzie nie idziesz.
-Poczekaj już Ci pomagam.- podszedł do mnie Harry i pomógł mi ściągnąć sweter i spodnie po czym dodał:- Nigdzie nie idziesz.
-Słucham?
-spytałam zdezorientowana a on w odpowiedzi wziął mnie na ręce i położył na łóżku-Harry co ty
wyprawiasz?
-Nie mogę
pozwolić mojej dziewczynie iść beze mnie na miasto samej, bo już do mnie na
pewno nie wróci.-zrobił smutne oczy i się do mnie mocniej wtulił
-Nie idę
sama, tyko z dziewczynami i wrócę, a teraz mnie puść bo muszę iść.
-A jak ktoś
Cię porwie? A w tej bieliźnie możesz tu ze mną zostać.- zaczął mnie całować po
brzuchu
-Styles
głupku to łaskocze.
-A jak mi
się będzie nudziło? Razem coś fajnego możemy zrobić.
-Wieczorem
coś fajnego zrobimy obiecuję a jak mi nie pomożesz ubrać tej sukienki zawołam
Louisa, on mi na pewno pomoże.-zagroziłam wiedząc że zmięknie
-No dobra
ale i tak wieczorem ją z ciebie z ciągnę.
Kiedy byłam
gotowa poszłam do salonu po Demi
-Możemy już
iść.-powiedziałam do Demi
-W końcu.
Już myślałam że Ci się coś stało.
-Nic mi nie jest, tylko Harry…
-Nie chcemy
tego słyszeć.-przerwał mi nagle Louis zatykając uszy-To co ty robisz z Harrym albo on z tobą niech
nie ujrzy światła dziennego.
-Louis
jesteś psychicznie chory.-podsumował Niall
-Chyba ty.
-Obaj macie coś nie tak z głową.-popatrzył na nich Liam
-Chyba ty.
-Obaj macie coś nie tak z głową.-popatrzył na nich Liam
-To do
wieczora.-pożegnałyśmy się i wyszłyśmy, zamykając za sobą drzwi
Pojechałyśmy
najpierw po Monikę a potem skierowałyśmy się do Centrum Handlowego.
Jako
pierwszy sklep przez nas odwiedzony to sklep z sukienkami.
Wchodząc do
środka zrzuciła mi się od razu w oczy morska sukienka która wyglądała tak;
-Śliczna ta
sukienka prawda?- podeszła do mnie Demi
-Tak podoba
mi się. Na wieczorne wyjścia z Harrym byłaby idealna.
-Zmierzą ją.
Na co czekasz?
-Nie.Widzisz w jakim stanie mam rękę? Dużo czasu by mi zajęło mierzenie jej. Innym
razem ją kupię. Naprawdę, ale ta też jest śliczna.-wskazałam na sukienkę w szaro-białe paski na szelkach którą miała w ręku.
Monika
natomiast znalazła sobie sukienkę całą białą w kwiatki do samych stóp. Kiedy dziewczyny zapłaciły za zakupy wyszłyśmy ze sklepu.
-Poczekajcie
tu na mnie chwilę. Muszę wrócić do sklepu, ponieważ coś zapomniałam.- wróciła
się Demi jednak po 5 minutach była już z nami i ruszyłyśmy dalej.
W następnym
sklepie znalazłam piękne czarne szpilki z ćwiekami na platformie, kupiłam sobie
też łososiowe balerinki z kokardką na przodzie. Natomiast w innym sklepie znalazłam jasno błękitny
kapelusz i kremową torebkę.
Odwiedziłyśmy
chyba wszystkie sklepy jakie tam były. Ostanie rzeczy jakie kupiłyśmy to przeróżna
biżuteria i kaszmirowy sweter który znalazła Monika.
Nie
zapomniałyśmy oczywiście o prezentach dla chłopaków.
Torby pełne zakupów dałyśmy ochroniarzom
którzy musieli za nami wszędzie chodzić.
Na koniec
naszego miłego dnia po spotkaniu z fanami poszłyśmy do baru. Zamówiłyśmy sobie cappucino
i ciastko. Czekając na nasze zamówienie nie obyło się bez śmiechu jak to zawsze w naszym gronie bywało. Kiedy zobaczyłam kłócącą się parę w oddali przypomniałam sobie, że miałam porozmawiać z Moniką o Liamie.
i ciastko. Czekając na nasze zamówienie nie obyło się bez śmiechu jak to zawsze w naszym gronie bywało. Kiedy zobaczyłam kłócącą się parę w oddali przypomniałam sobie, że miałam porozmawiać z Moniką o Liamie.
-Ej Monika
my mówimy sobie wszystko prawda?- popatrzyłam się na nią
-Tak a czemu
pytasz?
-Chodzi mi o
ciebie i Liama. Czy ty coś do niego czujesz?
-Nie skąd ci
mogło to przyjść do głowy? Nie. Przecież jestem z Wojtkiem i jego kocham.
-Jesteś tego
pewna? Mnie nie okłamiesz. Zresztą to wdać jak wy na siebie patrzycie. Tak jak
ty patrzysz na Liama nie patrzyłaś nawet kiedyś na Wojtka.
-Tak
naprawdę to Diana pogubiłam się w tym wszystkim już sama. Co wieczór zadaję
sobie to pytanie. Ale nigdy nie otrzymuje dokładnej odpowiedzi. Na początku
myślałam, że między mną a Liamem coś będzie, jest przecież takim miłym, wrażliwym
i opiekuńczym chłopakiem. Zaraz po tym jak się pierwszy spotkaliśmy nie mogłam
przestać o nim myśleć. Każdej nocy mi się śnił, a w dzień cały czas miałam go
przed oczyma. A do tego zaprzyjaźniliśmy się i nie dość, że jest prawdziwym
przyjacielem na którego mogę zawsze liczyć jest też chłopakiem o jakim
marzyłam. Ale pojawił się Wojtek i to co do niego czułam w pewnym stopniu powróciło.
A skoro po tylko latach jestem z Wojtkiem to znaczy, że tylko z nim chce być.
-Nie chcę
się wtrącać bo nie znam za bardzo tego Wojtka, ale z tego co wiem to nie jest
miłość.- spojrzała na Monikę Demi- Ty go kiedyś kochałaś, ale nie byłaś darzona
tym samym uczuciem prawda? A skoro teraz z nim jesteś to może dlatego, że coś
do niego czujesz, ale w większym stopniu dlatego, że masz przy sobie to o czym
marzyłaś od dawna choć nie wiesz, że ci to już nie jest potrzebne.
I te lata przez które się nie spotykaliście sprowadziły do tego, że twoja miłość do niego z czasem wygasała. Jednak po pewnym czasie poznałaś Liama i widzisz w nim wszystko co widziałaś w Wojtku a nawet i więcej. Więc wychodzi na to, że z Wojtkiem jesteś tylko dlatego, że nie chcesz stracić coś za co kiedyś oddałabyś życie. A Liam jest całym twoim życiem i go pokochałaś a jeszcze bardziej byłaś szczęśliwsza kiedy wiedziałaś, że on też coś do ciebie czuje i bylibyście pewnie teraz razem gdyby nie Wojtek prawda?
I te lata przez które się nie spotykaliście sprowadziły do tego, że twoja miłość do niego z czasem wygasała. Jednak po pewnym czasie poznałaś Liama i widzisz w nim wszystko co widziałaś w Wojtku a nawet i więcej. Więc wychodzi na to, że z Wojtkiem jesteś tylko dlatego, że nie chcesz stracić coś za co kiedyś oddałabyś życie. A Liam jest całym twoim życiem i go pokochałaś a jeszcze bardziej byłaś szczęśliwsza kiedy wiedziałaś, że on też coś do ciebie czuje i bylibyście pewnie teraz razem gdyby nie Wojtek prawda?
-Myślałaś
Demi może o psychologii zamiast o karierze muzycznej?- zaśmiałam się
-Jestem 2 w
1.-uśmiechnęła się do nas -Ale Monika chodzi mi po prostu o to żebyś nie robiła nic na siłę, bo przez to
cierpisz ty i oni. I wiem, że cokolwiek nie zrobisz to i tak ktoś ucierpi, ale
takie jest niestety życie. Pamiętaj, że w miłości nie powinno być wątpliwości, bo
albo się kocha albo nie. Ale nie
będziemy teraz o tym rozmawiać to jest tylko twoja decyzja i jaką podejmiesz
będzie na pewno dobra. Uśmiechnij się będzie dobrze.-przytuliła ją
-No właśnie
będzie dobrze. A jak nie wiesz kogo wybrać zawsze zostaje Ci tamten facet z
tymi wielkimi uszami.- wskazałam na faceta który siedział kilka stolików dalej i cały czas się na nas patrzył po czym zaczęłyśmy się
śmiać
Gdy
zjadłyśmy poszłyśmy do samochodu razem z naszymi ochroniarzami i
ruszyłyśmy do domu.
-Musimy kiedyś
to powtórzyć. Do zobaczenie.-pożegnała się z nami Monika
Chciałyśmy
aby pojechała z nami, ale miała ochotę tylko na kąpiel i nic więcej.
Przed
apartamentem znowu spotkałam dziennikarzy ale powiedziałam, że jesteśmy z
Harrym razem i nie zamierzamy się rozstać a potem weszłam do środka nie czekając na ich reakcje.
-Cześć już
jesteśmy.-powiedziałam wchodząc do naszego apartamentu
-W końcu.
Jak można tak długo chodzić po sklepach?-podszedł do nas Niall i pocałował
Demi- Stęskniłem się za tobą.
-Jak słodko
razem wyglądacie.- wyciągnęłam szybko aparat z torebki i zrobiłam im zdjęcie
Zaniosłyśmy
zakupy do pokoi i wróciłyśmy do salonu gdzie mieliśmy oglądać film.
Po drodze
zahaczyłam o pokój Zayna. Leżał na łóżku i patrzył się w sufit.
-Ej Zayn wszystko
dobrze?- spytałam
-Nie nic nie
jest dobrze. Nie odbiera ode mnie telefonów. Dzwoniłem i pisałem sms milion raz
i nic. Nie wiem już co mam robić. Tak bardzo bym chciał aby była teraz tu ze
mną.
-Ej
spokojnie. Jakoś się ułoży to wszystko. Zobaczysz. Razem coś wymyślimy. Jutro ja do niej
zadzwonię bo dzisiaj już jest późno. Będziesz jeszcze szczęśliwy.
-Zrobisz to
dla mnie?- spytał- Choć w sumie nie opłaca ci się dzwonić bo i tak na pewno nie
odbierze.
-Coś
wymyślę. A ty idź spać i nie myśl tyle o tym. I tu masz małą niespodziankę ode
mnie Moniki i Demi.- pokazałam mu czarną czapkę z nadrukiem ,,Vas
happenin?,,
-Nie umiem o
niej nie myśleć ale dziękuję i za czapkę też.-przytulił mnie
-Nie
zapomnieliśmy też o was chłopcy.-powiedziałam kiedy byłam już w salonie i rozdałam każdemu prezent
Niall dostał koszulkę z Justinem Bieberem. Louis czerwone szelki. Do Liama powędrowała fioletowa koszulka z nadrukiem ,,Big Daddy,,. A Harry dostał bandamkę z flagą UK.
-To jaki film oglądamy?-spytał Niall który dziękował nam z milion razy za koszulkę
-,,Wzgórza mają oczy,,?- zaproponował Liam
-To jaki film oglądamy?-spytał Niall który dziękował nam z milion razy za koszulkę
-,,Wzgórza mają oczy,,?- zaproponował Liam
Przy okazji
dołanczając się do nas przyniósł każdemu oprócz mnie i Demi piwo.
-Tylko nie
horror.-popatrzył się na Liama Harry
-Może to ty
Harry powinieneś usiąść Dianie na kolanach co?- zaśmiał się Louis
-Nie martw
się będę się bała razem z tobą- cmoknęłam go w czoło
Oglądaliśmy
film gdzie dla nikogo nie był straszny, bo każdy albo się śmiał z niego albo wgl
go ten film nie interesował oprócz Harrego i mnie.
Czasami były
straszne fragmenty, ale kiedy oglądam z kimś mniej się boję natomiast Harry cały
czas się chował za moim plecami i mocno przytulał. Po pewnym czasie zrobiłam
się trochę śpiąca.
-Chodź
idziemy do pokoju.-wziął mnie na ręce Harry
-A wy
gdzie?- spytał Louis
-Do
lasu.-odpowiedział sarkastycznie Harry
-Ale Harry
nie odchodź ode mnie tak szybko.-zrobił smutną minę Lou- Smutno będzie mi bez
ciebie
-Teraz chce
rozwodu. Ranisz mnie. Została mi tylko Diana.
-Odebrałaś
mi Harrego tak łatwo, że mną nie wygrasz.- powiedział wysokim głosem Lou a ja
się zaczęłam śmiać.
-Harry
rozsuniesz mi zamek?- spytałam kiedy byliśmy już w sypialni
-Tak…
Przepraszam.
-Ale za co?-
popatrzyłam się na niego pytająco
-Za tą rękę.
Bo gdy by nie ja to byś tyle nie miała z nią problemów i łatwiej…
-Harry to
nie twoja winna. Przecież to ty nie spowodowałeś wypadku. I nie chcę o tym
więcej słyszeć. Jasne?
-I tak wiem
swoje i przepraszam i okey.- powiedział i ściągnął ze mnie sukienkę
Gdy on sam
był w bokserkach zgasił światło i położył się do łóżka.
-Mówiłem ci
dzisiaj rano, że nie będziesz w tej sukience długo chodziła i nie stój tam tyle
tylko chodź tu do mnie bo się nie mam do kogo przytulić.
-W nocy
będzie mi na pewno zimno.
-Nie
szkarbie ze mną.-pocałował mnie w usta- a ta czarna bielizna
wgl ci nie pasuje, powinienem ją z ciągnąć z ciebie.
-Zawsze
możesz spać w wannie jeżeli Ci się coś nie podoba.
-A czy mi
się coś nie podoba? Nic takiego przecież nie mówię.
-No właśnie
słońce słyszę.
Bawiłam się
jego opuszkami palców gdy poczułam, że całuje mnie w ramię a następnie jeździ
ręką po brzuchu.
-Ej Harry.
To łaskoczę, przestań.- odsunęłam się od niego na koniec łóżka
-No dobra
ale chodź tu.
-Nieee.
Przytul się do poduszki.
-Ej no bo
się fochnę.
-Dobra idę
tylko się nie fochaj.
-Zaltowałem.-
zaczął dalej mnie łaskotać
-Koniec
poddaje się.- powiedziałam kiedy przestałam się śmiać i się do niego
przytuliłam.
-Kocham Cię
wiesz?
-Nie wiem
-No to wiedz
że cię kocham. Kocham to, że mogę zobaczyć twoje piękne oczy każdego ranka.
Kocham to w jaki sposób ze mną rozmawiasz i mówisz do mnie słońce. Kocham to, że
jesteś szczera i wiem, że mogę na ciebie zawsze liczyć. Kocham w tobie to, że
pomimo tego jak cię ranię ty jesteś ze mną. Kocham cię za to jaka jesteś a
najbardziej za to, że wgl, że mną jesteś. Kocham Cię za twoich 6 różnorodnych
uśmiechów. -Ile?-uśmiechnęłam się
-6. 1 uśmiech masz gdy cię ktoś rozbawi, 2 taki bardziej grzecznościowy, 3 kiedy snujesz plany, 4 kiedy żartuje z siebie, 5 kiedy jesteś speszona a 6 kiedy rozmawiasz o przyjaciołach. Kocham cię za wszystkie drobnostki. Kocham cię i nigdy już szkarbie nie przestanę.-mówiąc to patrzył mi się w oczy, nie widziałam tego ale czułam to, że w tym momencie patrzy mi w oczy- Ej ty płaczesz? Powiedziałem coś nie tak?
-6. 1 uśmiech masz gdy cię ktoś rozbawi, 2 taki bardziej grzecznościowy, 3 kiedy snujesz plany, 4 kiedy żartuje z siebie, 5 kiedy jesteś speszona a 6 kiedy rozmawiasz o przyjaciołach. Kocham cię za wszystkie drobnostki. Kocham cię i nigdy już szkarbie nie przestanę.-mówiąc to patrzył mi się w oczy, nie widziałam tego ale czułam to, że w tym momencie patrzy mi w oczy- Ej ty płaczesz? Powiedziałem coś nie tak?
-Nie po
prostu… Też Cię bardzo kocham i nie wyobrażam sobie żebym wgl kogoś
innego pokochała.
-No i niech
tak pozostanie.-powiedział po czym mnie mocno pocałował.
Trzymał mnie
za plecy a swoimi ustami jeździł po moich ustach, po chwili położył mnie na
sobie ale nie na długo.
-Ała moja
ręka.-zeszłam z niego
-Oj
przeprasza.-przytulił mnie-nie mogę się doczekać aż w końcu z ciągnął ci ten
gips.
-No ja też.-
cmoknęłam go w usta, schowałam się w jego ramionach i poczułam jak zamykają mi
się powieki.
<…Oczami
Liama…>
Rano gdy jedliśmy śniadanie do kuchni przyszli
Harry i Diana.
-O cześć
gołąbeczki. Jak się wam spało?- spytałem
-Dlaczego porównujesz ich do Kevina?-popatrzył na mnie Louis- Kevin jest jedyny w swoim rodzaju a oni są nie powiem jacy i ty smiesz ich porównywać? Nigdy tego nie rób.-popatrzył na mnie ze złością a ja zacząłem się tylko śmiać
-No ok to jeszcze raz. O cześć. Jak wam się spało?
-Dlaczego porównujesz ich do Kevina?-popatrzył na mnie Louis- Kevin jest jedyny w swoim rodzaju a oni są nie powiem jacy i ty smiesz ich porównywać? Nigdy tego nie rób.-popatrzył na mnie ze złością a ja zacząłem się tylko śmiać
-No ok to jeszcze raz. O cześć. Jak wam się spało?
-A dziękuje
dobrze. A wam?- usiadła na moich kolanach Diana
-Mi też i
chciałabym jeszcze dobrze tak spać przez długi czas, ale gdy widzę minę Harrego
gdy siedzisz tak na moich kolanach boję się, że więcej dobrze spać nie
będę.-powiedziałem cicho
-Eeee tam
nie przejmuj się nim. Jesteśmy przyjaciółmi nie? I dziękuję, że pomimo tego, że
nie jesteś z Moniką chcesz się z nią przyjaźnić.- powiedziała i mnie przytuliła
po czym powiedziała na ucho:- Ale zawsze można wszystko zmienić.
-Ekchem.-
chrząknął Harry- Może my wam przeszkadzamy co?
-Ty kochanie
nigdy.- pocałowała go w usta Diana i usiadła tym razem u niego na kolanach a
Harry ją objął
Ja myślałem
o tym co mi powiedziała Diana. Może miała rację. Może powinienem zrobić coś aby
Monika ze mną była. Ale z drugiej strony powiedziała, że kocha Wojtka. Tyle na
niego czekała więc pewnie jest szczęśliwa a ze mną chce się tylko przyjaźnić.
Więc może niech tak zostanie. Tak chyba będzie lepiej. Kocham ją, ale nie chce
jej przez to sprawiać problemów. Jakoś to wszystko samo musi się rozwiązać ja tylko
muszę poczekać.
Siedzieliśmy przy stole a raczej niektórzy bo Niall zabierał Louisowi marchewki a on udawał, że płacze. Tak zabawnie to wyglądało, że nie mogliśmy się powstrzymać od śmiechu.
-Ty.-wskazał palcem na Nialla- zapłacisz mi za moje marchewki,
-Ale mnie tutaj nie ma przecież.-uśmiechnął się do niego sztucznie i uciekł na górę
-Ty.-wskazał palcem na Nialla- zapłacisz mi za moje marchewki,
-Ale mnie tutaj nie ma przecież.-uśmiechnął się do niego sztucznie i uciekł na górę
-I czemu się ze mnie śmiejesz?-spoważniał Louis i podszedł do Harrego-To mnie rani. Zawiodłem się na tobie a myślałem, że jeszcze się zmienisz.
-Ja się śmieję? Gdzieżby ja?-myśląc, że jakoś siebie obroni zaczął udawać, że kaszle
-Tak ty bezduszny człowieku. Szkoda by było gdy by ktoś wylał sok na twe zacne loczki Haroldzie.
-Nie zrobisz tego. Dopiero co je ułożyłem i przecież nie tylko ja się śmiałem. Diana pomóż.-popatrzył się błagalnie na dziewczynę
-Nie. Ja się w to nie mieszam. Tutaj kochanie sam sobie musisz poradzić-zaczęła się śmiać i odeszła od nich w bezpieczne miejsce.
-Weźcie ogarnijcie się bo wam zaraz sam coś zrobię.-powiedziałam już trochę zdenerwowany, ale patrząc na tych idiotów dodałem;-A zresztą. Jak dla mnie możecie się pozabijać tylko ja tego Paulowi mówić nie mam zamiaru.
-Dzwońcie po
pogotowie.-krzykną nagle Niall przywołując nas do porządku
-Ale mnie tu przecież nie ma.-uśmiechnąłem się niewinnie do Louisa i uciekł na górę do swojej sypialni
Wchodząc zobaczyłem, że Demi jeszcze spała. Tak ślicznie wyglądała. W sumie zawsze tak wyglądała od kąt pierwszy raz zobaczyłem ją na imprezie. Nigdy nie zapomnę jaki miała błysk w oku kiedy stała na środku parkietu i patrzyła się na mnie.
-Tak bardzo cie kocham. Tak bardzo cieszę się, że mogę mieć cie na zawsze przy sobie. Nie ma takiej rzeczy za którą mógłbym cie oddać, nawet za jedzenie bym tego nie zrobił. Mój skarbie- ukląkłem przed nią i pocałowałem w czoło
Uśmiechnęła się tylko i przewróciła na drugi bok.
-Ej kochanie wstawaj. Długo chcesz jeszcze abym był sam na dole bez ciebie?-położyłem się na niej i pocałowałem w usta
-Ej Niall nie za wygodnie?-przetarła oczy
-Wygodnie by było gdybyś mnie w końcu pzrywitała porządnie anie tyle narzekasz. Przecież masz całą moją miłość czemu tyle narzekasz?-zrobiłem smutną minę a ona zaczęła się śmiać
-Kocham cię wiesz?
-Nie nie wiem. Musisz mi udowodnić.-popatrzyłem się w jej duże, brązowe oczy a ona tylko mnie mocno pocałowała a potem kiedy z niej zszedłem <czyt.nie leżałem na niej tylko koło niej> przytuliłem mocno do siebie.-To co idziemy na dół?
-Nie chce mi się. Mogłabym tutaj z tobą zostać na zawsze.
-Wiem ale ja w sumie jestem trochę głodny. Ale nie martw się mamy przed sobą całe życie. Kiedyś tak na pewno będą wołać nas mali Horanowie więc trzeba się przyzwyczaić. Ej powiedziałem coś nie tak?-spytałem kiedy zobaczyłem, że tak jakby posmutniała?
-Nie. Nic takiego złego nie powiedziałeś ale... ale muszę ci coś powiedzieć.-zobaczyłem w jej oczach przerażenie
-Ej kochanie o co chodzi?
-Bo ja.. znaczy u.. No nie wiem jak ci to mam powiedzieć.
-Ej nie płacz tylko. Mów co się stało.-wytarłem jej łzy które zleciały po policzku
-Jestem... Chodzi o to że... Znaczy głodna jestem. Idziemy na dół?-chciała się uśmiechnąć ale coś jej to nie wyszło
Wiedziałem, że coś się stało ale nie chciałem jej namawiać do tego aby mi mówiła. Od kilku dni się tak zachowywała ale wiem, że wkrótce mi powie. Nie mogę nalegać. Ufam jej a ona mi i jeżeli będzie gotowa powie. A ja poczekam.
-To chodźmy.-przytuliłem ją mocno po czym wstałem a ona razem ze mną
Nagle zobaczyłem że Demi się zachwiała
-Ej wszystko ok?-popatrzyłem z troską na nią
-Tak. Po prostu zakręciło mi się w głowie ale już wszystko ok.
Kiedy już było niby ok wyszliśmy z pokoju. Zamknąłem drzwi i w odpowiedniej chwili złapałem Demi która zemdlała i poleciała w moją stronę.
-Ej Demi. Halo? Kochanie ocknij się?-potrząsłem nią lekko
Po tym jak nawet lekkie uderzenie w policzek nie zadziałało przestraszyłem się.
-Czemu ona się nie budzi? Ej Demi ocknij się. Słyszysz?-krzyczałem coraz głośniej, ale gdy to nic nie dało krzyknąłem na cały dom aby ktoś zadzwonił po karetkę
Po chwili wszyscy stali nade mną i moją dziewczyną
-Co się stało? Co jej jest?-klęknął przy nas Liam i próbował robić wszystko aby znowu otworzyła oczy.
-Czy ktoś kurwa wezwał tą cholerną karetkę?-spytałem zdenerwowany
20 minut póżniej
Szpital
Stałem przed salą w której leżała Demi i czekałem aż ktoś w końcu z tamtą wyjdzie i powie mi cokolwiek. Dlaczego ona zemdlała? Czemu nie chciała się obudzić? Czemu tak nagle?
-O co tu kurwa chodzi?-myślałem, że to wszystko mówię sobie w myślach jednak to ostatniej zdanie powiedziałem chyba na głos bo wszyscy na mnie spojrzeli.
Teraz miał daleko to co myślą sobie inny chciałem się tylko dowiedzieć co się dzieje z moją dziewczyną. Z moją ukochanął księżniczką.
-Ej Niall nie chodź tak cały czas w kółko bo mnie to już denerwuje.-spojrzał na mnie Harry
-Ale czemu to tak długo traw?
-Ej nie martw się na pewno zaraz ktoś nam coś powie. Będzie dobrze.-podszedła do mnie Diana i mocno przytuliła
Nie opierałem się potrzebowałem tego. Chciałem aby ktoś mnie w tym momencie przytulił. Marzyłem jednak o tym, żeby to nie była Diana w szpitalu tylko Demi w sypialni.
Nagle z pokoju wyszedł doktor a my wszyscy do niego podbiegliśmy
-I co z nią? Czemu zemdlała? Coś poważnego? Można do niej wejść?-zadawałem co chwile pytanie chcąc się czego kolwiek dowiedzieć
-Pan z rodziny?-popatrzył się na mnie
-Tak jestem jej chłopakiem. Niech pan powie co z nią.
-Przykro mi. Myśleliśmy. że to tak szybko nie nastąpi ale w medycynie nie można być pewnym w 100 procentach ale ten przypadek wydawał nam się inny.
-Ale co nie nastąpi? Co pan kurwa gada? Jaki przypadek? -popatrzyłem się na niego
-Przecież ona tylko zemdlała nie?-tym razem spojrzał na niego jak na debila Louis
-Państwo o niczym nie wiecie? Mówiła, że już powiedziała.
-Przepraszam, może powiedzieć co dokładniej jej jest i co miała nam powiedzieć?- spojrzałem na niego i myślałem, że zaraz dostanę przez tego faceta rozstroju nerwowego.
________________________________________________________________
Tu może być dużo błędów ale jest prawie 1 w nocy i mój mózg już nie działa tak dobrze jak rano więc wielkie przepraszam ;*
Czytasz=komentujesz
Dla mnie to bardzo ważne bo wiem że ktoś to czyta;>
Do zobaczenia Styles <3
wtorek, 30 lipca 2013
Rano gdy się
obudziłem strasznie bolała mnie głowa. A na dodatek cholerne słońce świeciło
wprost na moją twarz. Porozglądałem się zastanawiając jak się znalazłem z
powrotem w moim pokoju. Kompletnie nic nie pamiętałem z ostatniej imprezy.
Stwierdziłem jednak, że udam się do kuchni gdzie są na pewno wszyscy i oni mi
opowiedzą co się wczoraj wydarzyło a przy okazji wezmę sobie wodę i jakąś
tabletkę na ból głowy.
-Cześć.-powiedziałem
do Zayna który jako jedyny był w kuchni-Gdzie wszyscy?
On jednak
nic nie odpowiedział tylko patrzył się w kubek w którym zapewne była kawa.
-Może byś
coś powiedział?- popatrzyłem się na niego
-A może to
ty byś coś powiedział?
-Nie wiem o
co ci chodzi i mów troszkę ciszej bo mi zaraz głowa pęknie.
-No i bardzo
dobrze. Zasługujesz na to. Masz poczytaj sobie.-rzucił mi pod nos gazetę-Mam
nadzieję, że jesteś z siebie bardzo zadowolony.
-Tragiczny
koniec związku Diany Black i Harrego Stylesa?- przeczytałem nagłówek-Na
ostatniej imprezie gwiazdora Justina Biebera doszło do kłótni jednej ze znanych
par show biznesu Diany Black i Harrego Stylesa. Jak donoszą świadkowie Harry
był pod dużym wpływem alkoholu i tuż po północy pokłócił się z Dianą. Jak na
razie nie wiadomo o co się pokłócili jednak źródła donoszą, że to może być
koniec ich związku. Harry ze złości popchał Dianę na trawnik a potem poszedł
się dalej bawić zostawiając ją samą. Diana była smutna i cała zapłakana jednak
najgorsze jest to, że po krótkim czasie kiedy wracała do domu miała poważny wypadek…
-Co?-
spytałem nie wierząc w to co przed chwilą przeczytałem.
Po chwili
jednak miałem przed oczami jakieś fragmenty z imprezy.
Taniec z
Dianą. Pocałunek Diany z jakimś chłopakiem i kłótnia.
-Widzę, że
sobie już wszystko przypomniałeś. Nie wiem co Diana w tobie takiego widziała.
Nigdy by Cię nie zraniła w przeciwności do ciebie. Jak mogłeś być tak głupi? Przecież
ona Cię kocha jestem pewien, że ty ją też. –powiedział do mnie Zayn
-Ale ona
mnie zdradziła. Widziałem przecież jak się całowała z tym Olivierem czy jak mu tam.
-Na pewno to
był pocałunek?
-No nie ale
przecież…
-No właśnie
nie mogła by Ci tego zrobić. Po pierwsze bałwanie ona Cię Kocha, zrozum to bo
mam dość powtarzania się a po 2 on jest gejem, był przecież, że swoim
chłopakiem i nie mógł by jej pocałować.
-Co? Wiem
przecież co widziałem.
-Aten znowu
swoje. Harry błagam Cię.
-No w sumie…
Jezu... Jak ja mogłem jej to zrobić. Nie wierze.
- Próbowała
ci to powiedzieć, ale ty jak zwykle nie chciałeś słuchać. Jednak tym razem
Harry przegiąłeś. Nie zdziwię się jak nie będzie chciała mieć z Tobą nic wspólnego.
-A skąd ty to wszystko wiesz? Przecież Cię tam
nie było, nic nie wiesz.
-Liam mi
wszystko dzisiaj rano powiedział a potem zaraz pojechali do niej ja tylko
musiałem zostać z tobą.
-A co z nią?
Musimy szybko tam jechać.- powiedziałem i szybko pobiegłem do pokoju.
Ubrałem
pierwsze lepsze spodnie, białą koszulkę ubrałem jeszcze bordowe vansy i już
wyszliśmy z apartamentu. Jak zwykle czekała na nas masa dziennikarzy którzy
zadawali cały czas pytania.
-Czy to
koniec waszego związku?
-Co z Dianą?
-Jest ci
przykro, że tak ją potraktowałeś?
-Nawet nie
wiesz jak bardzo.-powiedziałem sam do siebie i wsiadłem razem z Zaynem do
samochodu po czym ruszyliśmy w stronę szpitala.
-Co jak nie
będzie chciał się z tobą widzieć?- popatrzył się na mnie Zayn
-Nie wiem.
Jak na razie najważniejsze jest to aby nic poważnego jej nie groziło. Nie
wybaczył bym sobie gdy by coś się jej złego stało.
-Mam teraz
powiedzieć, że to nie twoja winna?
-Nie nie
musisz mnie pocieszać. I wiem, że na to nie zasługuję. Po prostu Zayn martwię
się o nią. Nie wyobrażasz sobie nawet ile ona dla mnie znaczy. Kocham ją, tak
bardzo ją kocham i nie wyobrażam sobie co ja zrobię, gdy naprawdę nie będzie
chciała mieć ze mną nic wspólnego. Jestem taki kretynem. Nie wyobrażasz sobie
nawet jak to boli.
-Zaskoczę
cię bo wiem jakie to jest uczucie kiedy tracisz osobę którą kochasz.
-Skąd?
Przecież masz Carolinę z którą jesteś szczęśliwy, więc skąd możesz to
wiedzieć?- spytałem się ale on nic nie odpowiedział wysiadł tylko z samochodu i
wszedł do szpitala.
-Ej Zayn o
co chodzi? Wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć.
-Tak wiem.
Ale teraz ważniejsza jest Diana. Patrz tam są wszyscy. Chodź.
-Co ty tu
robisz? Nikt cię tu nie chciał.-powiedziała do mnie Monika
-Przyszedłem
do Diany. Co z nią?
- Najpierw
ją zraniłeś a teraz się pytasz co z nią? To już nie twoja sprawa. Jeżeli coś
jej się stanie to będzie wyłącznie tylko twoja winna.
-Monika
naprawdę mi jest przykro. Nie wiem jak mogłem być takim kretynem. Nie chciałem
tego.
-Chciałeś,
nie chciałeś ale zrobiłeś.
-Proszę się
uspokoić. Jesteście państwo w szpitalu są tu też inni pacjenci.-podszedł do nas
lekarz-Jestem doktor Wanat. Jesteście rodziną pani Diany Black?
-Tak jestem
jej siostrą. Co z nią panie doktorze?- spytała Oliwia
-Na
szczęście najgorsze już za nami. Pani Black uderzyła ręką w szybę, w wyniku
czego została ubita i niestety musi przez tydzień nosić gips aby ręka w
prawidłowy sposób została zagojona. Oprócz tego kilka siniaków, ale dzisiaj już
może wyjść ze szpitala musi jedynie zostać do wieczora na kilka badań.
Ucieszyłem
się z tego co doktor powiedział. Tak się o nią martwiłem ale na szczęście nic
poważnego jej nie groziło. Nadal jednak pozostało pytanie CO Z NAMI?
-Możemy do
niej wejść?- spytała Oliwia
-Tak ale nie
na długo. Pacjentka musi dużo odpoczywać.
<…Oczami Diany…>
-Cześć
kochanie.- przywitała się ze mną moja siostra
-Cześć. O
cześć Louis, cześć Niall, cześć Zayn, cześć Liam, cześć Monika, cześć
Wojtek.-przywitałam każdego kto wchodził do pokoju.
-Cześć.-
powiedział do mnie na końcu nieśmiało Harry
Chciałam mu
coś powiedzieć. Zresztą nie wiedziałam co ale z dzięki Bogu wyprzedził mnie
Liam pytając co u mnie.
-Dobrze
dzięki.
-Słyszałem,
że będziesz miała rękę w gipsie.– położył się koło mnie Louis- Współczuje Ci.
Ale nie płacz jak będziesz chciała narysuje ci coś na nim fajnego.
-Oj Lou
brakowało mi Cię.
-No mi Cię
też smrodzie.
-Nie mów tak
do niej.-powiedział do niego Liam
-Ale ona
dziwnie pachnie. Tak po szpitalnemu. Tak fuuj fuuj.
-No to złaź.
Więcej będzie miejsca dla mnie- zepchnęłam go z łóżka
-Ała a może
tak delikatniej?
Siedzieliśmy wszyscy i długo rozmawialiśmy.
Każdy jednak nie mógł ze mną siedzieć wieczność, miał też swoje zajęcia i
rozumiałam to.
Oliwia
wyszła na samym początku, potem Monika i Wojtek. Została Demi i cały zespół One
Direction.
Nie pamiętam,
żeby podczas odwiedzin w szpitalu tak było zabawnie.
Niall jadł
kanapkę potem Liam podchodząc do mnie aby podać mi sok do picia wytrącił mu ją
z ręki, przez co Louis który cały czas biegał po sali poślizgnął się na niej.
Każdy zaczął się śmiać oprócz Louisa który położył się koło mnie i udawał, że
płacze.
-Zawołajcie
lekarza. Ja umieram. Bardzo was kochałem, ciebie Harry i Diana najbardziej.-mówił
Lou a mnie już brzuch bolał, że śmiechu
-Za młody a
tym bardziej za głupi jesteś na to by tak szybko umrzeć.-powiedział do niego
Harry
To była
jedyna rzecz jaką dzisiaj powiedział oprócz jednego słowa ‘Cześć’. Na jego
miejscu też bym się nic nie odzywała po tym co mi zrobił. Nie byłam na niego
zła. Jedynie nie mogłam zrozumieć czemu tak się zachował. Bolało mnie to i
nadal boli, że mi nie ufa, ale i tak chciałam aby podszedł do mnie i pocałował
w czoło tak jak to zawsze robił.
Popatrzyłam
się na niego i uśmiechnęłam. On tylko odwzajemnił uśmiech a po chwili wyszedł z sali. Nie
wiedziałam o co mu może chodzić. Pewnie nie chciał mieć mnie na sumieniu i
przyszedł tu tylko po to aby sprawdzić czy żyje, a potem zapomni o mnie i
znajdzie sobie inną. Od razu gdy o tym pomyślałam, że to mógł by być koniec
spłynęła mi łza. Jednak szybko ją wytarłam. Nie chciałam aby inni się o mnie martwili
i tak już im dużo kłopotów narobiła. Jednak widziała to chyba Demi bo po chwili
powiedziała, że pójdzie za nim.
-Możecie
mnie zostawić samego z Dianą?- spytał się chłopaków Zayn
-Coś się
stało?- spytałam gdy zostaliśmy sami
-Wczoraj
wieczorem Carolina ze mną zerwała. Nie wiem czemu. Po prostu twierdziła, że tak
będzie dla mnie lepiej i będę szczęśliwszy bez niej. Nie wiedziałem i nadal nie
wiem dla czego to zrobiła.
-O Jezu Zayn
przykro mi. Ale jeżeli powiedziała, że dla twojego dobra musiała mieć jakiś
powód. A jeżeli tobie na niej zależy musisz się dowiedzieć jaki, a co
najważniejszy dla czego to zrobiła.
-Wiem. Tylko
taki problem, że jest aż we Włoszech, ale i tak zrobię wszystko aby ją
odzyskać. Ale nie do tego zmierzam. Chodzi mi o Ciebie i Harrego. Rozmawiałem z
nim dzisiaj i powiedział mi, że nie chciał cię zranić. Nie wie czemu to zrobił
ale bardzo Cię kocha i żałuje tego co zrobił. A teraz gdy nie ma przy mnie
Caroliny wiem co to znaczy stracić osobę która jest twoim całym życiem. Rozumiem
jeżeli teraz jego nienawidzisz i nie chcesz z nim być. Ale zastanów się dobrze,
bo po czasie, możesz stwierdzić, że to był największy błąd twojego życia.
Jesteś moją przyjaciółką i nie chcę żebyś cierpiała. Brakuje mi strasznie
Caroliny, nie chcę żeby kiedyś brakowało ci tak Harrego. Obiecaj mi, że
porozmawiasz z nim jeszcze raz i się zastanowisz nad tym co ci powiedziałem.
-Zayn ale
jak na razie to on gdzieś poszedł i nie widać żeby robił cokolwiek w tym
kierunku aby ze mną porozmawiać.
-Wiesz jaki
jest nasz Styles. Robi coś zaskakującego podczas gdy ludzie myślą że jest
jakimś frajerem. Zachowując się w ten sposób, ale potem pokazuje jaki naprawdę
jest i jak bardzo zależy mu na innych ludziach. Po prostu nasz Harold jest
czasami głupi, może częściej niż czasami-mówiąc to uśmiechnął się- ale nie chce
cierpieć i boli go gdy ktoś przez niego cierpi.
-Tak wiem.
- On cię
naprawdę kocha.-powiedział po czym wstał i chciał wyjść
-Zayn.
Dziękuję. Dziękuje za to co mi powiedziałeś, za to, że jesteś moim przyjacielem
i mam nadzieję, że tobie też się ułoży. W każdej chwili jak będziesz
potrzebował pomocy wiesz gdzie mnie znaleźć.-powiedziałam i rozłożyłam ręce w
geście przytulenia
Po jakimś
czasie przyszedł doktor i wyprosił wszystkich abym mogła odpocząć.
Pożegnałam
się ze wszystkim, oprócz Demi bo jak wyszła za Harrym do tej pory nie wróciła
jedna nie chciałam się tym teraz przejmować. Potrzebowałam jedynie długiego
snu.
Kiedy się
obudziłam zobaczyłam, że pielęgniarka pakuje moje rzeczy.
-Dzień dobry.
Dostała pani w końcu wypis i może spokojnie jechać do domu.- uśmiechnęła się do
mnie pielęgniarka po czym pomogła mi się ubrać.
-A ktoś w
ogóle przyszedł po mnie?
-Ja.-
usłyszałam za sobą jakiś męski głos
Odwróciłam
się i zobaczyłam Harrego.
-Gotowa?- spytał
-Tak.
Wyszliśmy ze
szpitala i jak zwykle musieliśmy po drodze do samochodu minąć tłum
dziennikarzy.
Nie
odpowiedzieliśmy na żadne pytanie tylko od razu skierowaliśmy się do pojazdu.
Podczas
jazdy samochodem nikt się nic nie odzywał. Jechaliśmy tak chyba z 15 minut aż w
końcu Harry zaparkował samochód lecz nie pod moim apartamentem tylko jego.
-Co my tu
robimy?- spytałam udając, że wcale nie obchodzi mnie jego odpowiedź
-Wiem, że
jesteś na mnie zła, nie dziwię się też bym był zły na takiego dupka jakim jestem,
ale bardzo Cię kocham wiesz o tym, a przynajmniej będę próbował dzisiaj Ci to pokazać.
I nie martw się Monika wie, że zostajesz u mnie na noc udało mi się ją
przekonać, w sumie Liamowi udało a nie mi, ważne, że chłopaków nie będzie i
wieczór jest cały nasz. Mam też dla ciebie małą niespodziankę.-powiedział
po czym poszedł otworzyć mi drzwi od samochodu.
Po kilku
minutach byliśmy na samej górze w salonie chłopaków gdzie zobaczyłam
transparent z napisem ,WITAJ W DOMU SZKARBIE,.
Oprócz tego poustawiał na podłodze świeczki które tworzyły ścieżki a środek wypełnił płatkami róż. To było coś niesamowitego.
Oprócz tego poustawiał na podłodze świeczki które tworzyły ścieżki a środek wypełnił płatkami róż. To było coś niesamowitego.
-Bosh jak
tutaj jest pięknie. Sam to wszystko zrobiłeś?- spytałam szukając wzrokiem
Harrego
-Tak no trochę Demi mi pomogła, ale pomysł był mój.-podszedł do mnie z dużym bukietem fioletowych róż.
Chciałem cię
przeprosić za wczoraj nie chciałem żeby tak wyszło. Naprawdę. Wiem, że jestem
dupkiem i, że Cię bardzo zraniłem, ale to się więcej nie powtórzy, obiecuję.
Bardzo cię kocham i nie chciałabym Cię stracić. Wybaczysz mi moje zachowanie?
-Wybaczyć to
jedno a zapomnieć Harry to drugie.
Wiedziałam,
że to wszystko co od niego usłyszałam było szczere i naprawdę żałował. Aż mi
się głupio zrobiło trzymając go w takiej niepewności.
-Co mam
zrobić żebyś mi wybaczyła?- spytał patrząc głęboko w oczy
-A ja?
-Nic… Tylko
mnie kochaj.-powiedział po czym podszedł do mnie i mnie pocałował
Kiedy się od
niego oderwałam, wsadziłam kwiaty do wazonu i wróciłam po płatkach róż do
salonu gdzie zobaczyłam truskawki w czekoladzie.
-Harry wiesz,
że Cie kocham?
-Ja cię
bardziej szkarbie.
-Lubię kiedy
tak do mnie mówisz.- przytuliłam się do niego jedząc przy okazji nieziemsko
pyszne truskawki
Leżeliśmy na
kanapie oglądając jakąś komedię romantyczną i karmiąc się nawzajem truskawkami.
-Harry?
-Hmmm.?
-Dziękuję za
to, że jesteś tutaj teraz ze mną.
-To ja
powinienem tobie podziękować. Po tym jak Cię potraktowałem...
-Harry proszę nie wracajmy już do tego więcej. Co było nie wróci. Nie jestem na ciebie zła naprawdę. Jak by było inaczej nie było by mnie tutaj.
-Jesteś niesamowita ale widzę też, że jesteś bardzo zmęczona. Choć zaprowadzę Cię do sypialni.
-Harry proszę nie wracajmy już do tego więcej. Co było nie wróci. Nie jestem na ciebie zła naprawdę. Jak by było inaczej nie było by mnie tutaj.
-Jesteś niesamowita ale widzę też, że jesteś bardzo zmęczona. Choć zaprowadzę Cię do sypialni.
-Słońce? Jak
już taki dobry dla mnie jesteś może weźmiesz mnie na ręce co?- poprosiłam
robiąc słodką minkę
-Dla Ciebie
wszystko.- wziął mnie na ręce i zaniósł na swoje duże, miękkie łóżko
-Mrauu.-
powiedział gdy miałam na sobie jego o kilka rozmiarów za dużą koszulkę-seksownie wyglądasz.
-A światło? Byłeś ostatni.-spojrzałam na niego gdy leżeliśmy w łóżku
-A światło? Byłeś ostatni.-spojrzałam na niego gdy leżeliśmy w łóżku
-Ale ja już
śpię. Idź ty.
-Nieznośny
leń.
Wstałam, zgasiłam
światło i wracając uderzyłam się palcem u nogi o kant łóżka.
-Cholera,
mój palec.
-Trzeba
założyć światło przy łóżko- pociumał mnie w palec śmiejąc się przy tym
-Jak to
boli. Nie wiem tylko co gorzej- ręka czy palec?-przytuliłam się do niego po czym
od razu odpłynęłam w objęciach morfeusza
-Wstawaj śpiochu już południe prawię.- budził mnie Harry
Dopiero gdy
się rozciągnęłam zobaczyłam, że przyniósł śniadanie do łóżka.
-Oj słońce
dziękuję.-cmoknęłam go w usta
Naleśniki z sosem
klonowym były pyszne. Muszę przyznać że nigdy jeszcze tak dobrych nie jadłam.
-Chciałabyś
ze mną zamieszkać?- wyskoczył nagle z pytaniem
-Nie wiem
sama.. Choć z drugiej strony okey. Jak dla mnie spoko.
-Spoko? I
tylko tyle?
-A co na
oklaski czekasz czy podziękowania za tak wspaniałomyślną propozycję? Przecież
to tylko przeprowadzka. Wyluzuj trochę słońce.
-Kocham cię
wiesz?
-Wiem ale
teraz pomóż mi to zjeść bo sama nie dam rady.
Po
skończonym śniadaniu wzięłam tabletki, ponieważ trochę bolała mnie ręka a potem
położyliśmy się znowu do łóżka i leżeliśmy tak przez cały dzień._______________________________________________________________
Przepraszam was że tak długo ale mało czasu mam. Obiecuje jednak że się zmienię;*
I jak byście mogli polecić tego bloga na jakiś innych stronach byłabym wdzięczna:p
Jak dla mnie rozdział wyszedł taki byle jaki.;/ a wy co myślicie?
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!!!
Do zobaczenia wkrótce;*
Diana xxx
Subskrybuj:
Posty (Atom)